Malheur miał ochotę udusić przyszłą królową co uznał za dobrą wróżbę. Przeszedł obok nich rzucając jej odpowiednie spojrzenie w stylu:
- Zabiję cie potem lub, jeszcze nie skończyliśmy.
Z dziwnym uśmieszkiem podszedł do platformy teleportacji. Zostawił gołąbki same gdyż nie mógł zbyt długo znieść przyprawiających o mdłości amorów.
Desmodor objął Clarisse zadowolony.
- Musimy iść. Już kilku przybyło. Nie wszyscy jednak będą obecni.
- Dlaczego?
- Wojna kochanie. - pocałował ją w czoło i teleportował do wielkiej, raczej ciemnej sali.
W wygodnym fotelu siedział Rakanoth. Uśmiechnął się do dziewczyny i wstał. Nie ukłonił się jednak. Najwyraźniej nikt jeszcze nie widział w niej królowej. Miała zostać ich Władczynią ale do koronacji zostało jeszcze sporo czasu.
- Clarisso, wyglądasz ślicznie. - powiedział podchodząc.
- Dziękuję.
Drzwi się otworzyły i wszedł wysoki, dobrze ubrany Raphael a z nim rozprawiający o obdzieraniu ze skóry Malthael. Zilean jak zawsze spokojnie i dostojnie kroczył za nimi. Cassiopea jako ostatnia zamknęła niezadowolona drzwi.
- Nie ma wszystkich. - mruknął Desmodor.
- Frost zgładził ostatniego z Władców. - powiedział spokojnie Zilean,
- Co?! - krzyknął zdenerwowany.
- W końcu jest pogromcą demonów. Najbardziej wrednym z nich wszystkich. - wzruszyła ramionami Cassiopea.
- Musimy się zemścić. - rozprawiał Rakanoth.
- Nie pora teraz na to. - uciął natychmiast Władca a wszyscy umilkli.
Wskazał Clarisse z szerokim uśmiechem.
- A więc to ona? Urocza, tak jak się spodziewałem. - mruknął Zilean.
<Clarisso? Ja chcę taaaniec ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz