.

.
.
.

środa, 7 stycznia 2015

Od Elaizy - Cd. Lotara

Strażnicy poprowadzili Elaizę w dół. Tam gdzie nikły wszelkie blaski, a cienie i mrok rządziły niepodzielnie. Gdy usłyszała kapanie wody wiedziała, że powróciła do zimnego, lodowatego lochu. Chciała się wyrwać. Za to dostała mocny cios w skroń i zwiotczała w ich ramionach. Została pociągnięta po schodach za nadgarstki i rzucona niedelikatnie na kamienną podłogę. Strażnicy zapewne jeszcze chcieli coś zrobić ale usłyszeli złowrogi syk i woleli nie ryzykować.
Nieszczęsna obudziła się obolała i zziębnięta. Nie była jednak mokra. Ktoś przeniósł ją nieco wyżej na nierówną półkę skalną, która może kiedyś była łóżkiem. Jęknęła wodząc wokół po rozedrganych cieniach. Paliła się tylko jedna pochodnia która i tak już dogasała.
- Nie wstawaj. - usłyszała znajomy już, nieco sykliwy głos.
- Znowu tu jestem. - szepnęła tłumiąc szloch.
- Wszyscy tu wracamy.
- Czy jest stąd jakieś wyjście?
Usłyszała dziwny szelest jakby ktoś się czołgał po posadzce pokrytej wodą.
- Pod ścianą jest dół.
Zadrżała i wstała idąc do miejsca o którym jak sądziła mówił. Zatrzymał ją tuż przez przepaścią. Chwycił mocno w talii i odsunął. Wpadłaby nie wiedząc gdzie jest. Serce waliło jej jak dzwon z przerażenia.
- Oni chcą..
- Wielu już samych skoczyło. - usłyszała szept przy uchu.
Nieznajomy więzień musiał być bardzo wysoki. Może należał do jakiejś rasy trolli lub orków? Wielkość jego dłoni dużo mówiła, ale dotyk był delikatny. Puścił ją a dziewczyna zachwiała się niebezpiecznie.
- Ja nie skoczę. - powiedziała ostro.
- Mmm ostatni też tak mówił.
Zadrżała idąc za nim. W tak słabym świetle nie dostrzegała rozmówcy.
- Co mu zrobili?
- Chcesz wiedzieć?
- Tak!
- Wyrwali język... wypalili oczy... ucięli palce... kontynuować?
Zapłakała i upadła na ziemię. Doszedł do niej straszliwy syk.
- Wstawaj. Przeziębisz się.
- Przecież to mój najmniejszy problem.
- Może twój przyjaciel cię ocali. - powiedział i uniósł ją jakby nic nie ważyła.
- Lotar ma większe problemy niż ja. Musi znosić tą... wiedźmę. - poczuła falę wściekłości jak przypomniała sobie wzrok królowej.
- Też bym chciał mieć takie problemy. - zaśmiał się cicho.
Posadził ją na suchej półce skalnej. Ciszę lochu przerwało głośne burczenie w brzuchu dziewczyny.
- K... kiedy nas nakarmią?
- Kto wie?
- Czy ktoś tu umarł z głodu?
- Nieraz. Czasami o nas zapominają. - powiedział z sykiem.
Skuliła się najbardziej jak to możliwe. Po dwóch godzinach usłyszeli otwieranie wrót. Strażnicy ostrożnie zeszli i rzucili posiłek składający się ze starego chleba, sera i bukłaka jakiejś śmierdzącej wody. Więzień chwycił to zwinnie i podał część dziewczynie.
- Nie pij wody. Ze ścian spływa czystsza niż te pomyje. Mmm musisz być jednak ważna.
- Dlaczego?
- Jest ser. Dawno tak dobrze nie karmili.
Po kolejnych dwóch godzinach strażnicy ponownie się pojawili i zabrali drżącą z zimna dziewczynę na kolację. Tylko czy dadzą jej zjeść było raczej wątpliwe.

<Lotarku? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz