.

.
.
.

piątek, 9 stycznia 2015

Od Elaizy - Cd. Ravanhaela

Elaiza wydała z siebie dźwięk podobny do jednej z piszczących zabawek które kupili przed chwilą.
- Jest cudowny!
Wyciągnęła ręce a mała puszysta kulka wylądowała w nich. Wtuliła się w przyjemne futerko.
- Piękny. Na pewno będzie się dobrze czuł w domku.
- Mhm też tak sądzę. - powiedział mag z dziwnym uśmiechem. - No a skoro już zrobiliśmy to i owo...
- Jeszcze zakupy spożywcze. - mruknęła
- Raaacja.
Oddała pieska zadowolona.
- Ty idź do domu a ja wrócę kupić coś potrzebnego.
Zmrużył podejrzliwie oczy.
- Jesteś... pewna?
- Jasne.
- Mmm dobra. Znasz drogę?
- Tak. - kiwnęła głową.
- Tylko nie bądź za długo. - upewnił się.
Kiwnęła ufnie głową. Wręczył jej ciężki woreczek ze złotem. Na pewno zdawał sobie doskonale sprawę, że to wprost wymarzona okazja do ucieczki. Jeśli jednak cokolwiek podejrzewał to nie zdradził tego. Chwycił pieska i głaszcząc go zadowolony, ruszył do domu.
Elaiza westchnęła wpatrzona w odchodzącego maga.
- No dobra... to... - rozejrzała się po sporym dość miasteczku położonym w malowniczej okolicy.
Raźnym krokiem poszła do pierwszego ze sklepów aby wybrać odpowiednią mąkę i inne produkty. Chciała dziś zrobić dla niego pyszny obiad i kolację i... deser...
Wydawał się taki zabiedzony.
- Biedaczek pewnie jadał kiepsko przez te całe czary nad którymi się skupia. - szepnęła płacąc sprzedawczyni.
Oczywiście przeszło jej przez myśl, że może spróbować ucieczki. Z tak wielką kiesą złota byłaby przed zmrokiem w domu, ale... Czuła, że by go zraniła. A był taki miły.
Nie zastanawiając się już dłużej ruszyła w drogę powrotną. Wspinaczka z wiatrem nie była aż tak ciężka. Stanęła pod drzwiami dobrze przed zmrokiem, całkowicie pokryta śniegiem i zziębnięta do granic możliwości.  Otworzyła nieśmiało drzwi i zobaczyła czekającego w progu pieska.
- Cześć maleńki.
Odstawiła zakupy pozbywając się grubego odzienia.
- Boreaszu? - cisza. - Panie Magu?
Ruszyła niepewnie do salonu. Białowłosy siedział przed wygasłym kominkiem bo w końcu po co rozpalać? Skoro tak lubił mróz.
Wydawał się odpoczywać, więc mu nie przeszkadzała. Zamiast tego, z pieskiem depczącym po piętach ruszyła do kuchni. W ekspresowym czasie przyrządziła zapiekane mięsko z grzybami, polane pysznym sosem. Do tego ziemniaczki i świeży sok. W piekarniku nad którym spędziła najwięcej czasu, właśnie piekły się ciasteczka. Po domu rozniósł się apetyczny zapach który w końcu obudził maga z zadumy. Zakradł się do kuchni zaglądając ciekawsko. Elaiza właśnie kończyła przystrajać talerz.
- Witam. Nie wiedziałam co lubisz, więc... na razie zrobiłam tylko to. - powiedziała nieśmiało.

<Bori? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz