.

.
.
.

sobota, 3 stycznia 2015

Od Lurinny - Cd. Yunashi'ego

Nienawidziłam być od kogoś zależna, czy prosić o pomoc. Z dobrym planem jestem pewna że dałabym rade. Byłam nie uległa, założyłam ręce i zadarłam podbródek. Jednak szczenięce oczy Medi wręcz mnie topiły. Zacisnęłam zęby i starałam się na niego nie patrzeć. Nie będę z własnej woli robić ujmy na własnym honorze. Mimo, że nie patrzyłam wciąż czułam błagalny wzrok smoka, który wręcz odbijał się w mojej głowie słowami "Pozwól nam iść z tobą, prooooszę, prrrroooooszęęęę~!". Uległam, pomoc zawsze się przyda, a i w towarzystwie zawsze to miło. Podparłam ręką bok przyjmując raczej niewzruszona postawę, niech wiedzą, że nie jestem jakąś tam laseczką.
-Naprawdę będę mogła się przelecieć?- Zapytałam obojętnym tonem. Yunashi obrócił się i skrzyżował ręce na piersi.
-Ano! Nawet w walce pomożemy.- Oznajmił już niemal pewny wygranej. Och, jaką miałam ochotę teraz go walnąć. -Wystarczy jedno słowo.- Uśmiechnął się perfidnie. Myślał że ulegnę? Dobre sobie.
-Pocałuj mnie w dupę!- Prychnęłam obracając się napięcie. Maszerując dziarskim krokiem do cyrku po moje rzeczy. Oboje powoli szli za mną przy czym Medi nadal z miną błagającego szczeniaka, a Yuni pewny że się przed nim ukorzę. Dobre sobie! Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i oznajmiłam Mai, że spotkamy się za kilka dni w następnym mieście, albo wyśle im jakoś wiadomość. Gdy wyszłam z przyczepy, obaj nadal niezmiennie stali czekając na mnie. Zarzuciłam tylko włosami i skierowałam się do lasu.
-Wież że to dość daleko? Będziesz szła co najmniej 3 dni.- Mówił chłopak niby to ot tak sobie. -Pewnie lecąc byłoby o wiele krócej, ale skoro wolisz iść...- Jego ton mnie drażnił.
-Nie znudziło wam się łażenie za mną?- Mruknęłam nawet nie racząc ich spojrzeniem.
-Nie, poza tym...- Yun chciał kontynuować swój monolog, ale aby go nie słyszeć zaczęłam śpiewać piosenki. Śpiewałam wszystko co przyjdzie mi na myśl. Było to jednak męczące, więc w końcu przestałam.
-Może jednak chciałabym sobie polatać?- Spróbował ponownie wychylając mi się przez ramię. Przyśpieszyłam jeszcze kroku. Te "podchody" trwały do wieczora. W końcu zmęczona postanowiłam przygotować nocleg. Rozpaliłam ognisko, moje "cienie" również się przysiadły.
-Jesteś nawet nie w połowie drogi, a trzeba jeszcze przebyć góry...- Yuni udawał, że rozmyśla. -A mogłaś już powoli być na miejscu, wystarczyło by jedno słowo...- Spojrzał na mnie znacząco. Przybliżyłam się do niego z uśmiechem, on zrobił dokładnie to samo.
-Nie-Licz-Na-To- Powiedziałam dobitnie i wróciłam na swoje miejsce. Wyjęłam z tobołka koc i przykryłam się nim szczelnie.
-Dobranoc.- Ziewnęłam, ale wcale nie poszłam spać. Patrzyłam na nich i zastanawiałam się co zrobić, żeby mimo wszystko pomogli. Może faktycznie poproszę? Albo nie! Potrząsnęłam głową. To było by jak wołanie "Ratunku! Nie umiem sobie radzić! Jestem mała, słaba i biedna! Oj co ja biedaczka pocznę?!". O nie! Taka to ja nie jestem i niech na to nie liczy. Jeszcze raz zerknęłam na smoki i zasnęłam.

<Yuni? Medi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz