Dziewczyna minęła śpiących strażników. Pochrapywali co chwilę i jęczeli z przestrachem. Najwyraźniej demon zabawił się ich kosztem. Światła przygasły jakby wyssane przez złowrogą ciemność. W dali usłyszała miarowy odgłos. Pyk... pyk...pyk...
Zadrżała i ruszyła, ściskając mocniej sztylet. Wszystkie kraty cel były nienaturalnie powykręcane. Jakby coś strasznego chciało uciec. Nigdzie nie było widać innych więźniów. I znowu Pyk...pyk...
Podeszła do jego celi wstrzymując oddech. Demon siedział oparty o wilgotną ścianę. Nie miał absolutnie żadnej rany, a jedynie zniszczone ubranie przypominało co mu zrobiono. Łańcuchy leżały wszędzie wokół, jakby rozrywał każde ogniwko z nudów. Metalowa obręcz ściskała nadal szyję i nadgarstki. Wielkie czarne skrzydła migotały w nieziemskiej poświacie. Od sąsiedniej ściany odbijał małą piłeczkę która wracała co chwilę.
Pyk... pyk...
Za każdym razem zalewała korytarz delikatnym światłem gwiazd.
Pyk...pyk...
- Witaj Charlotte. - wyszeptał.
Zadrżała a on wyciągnął rękę i przyciągnął do siebie jej sztylet. Obejrzał uważnie i odrzucił za siebie.
- Co tu robisz dziecinko?
- Uwolniłeś się. - wyszeptała.
- Nieee. Widzisz? - wskazał iskrzące się wściekle runy narysowane na podłodze. - Wciąż tu jestem. Ale ty chyba nie powinnaś. Jak twój przyszły mąż się dowie nie będzie zadowolony. - pokręcił zniesmaczony głową.
Machnął dłonią a dziewczyna pisnęła gdy nieznana siła przyciągnęła ją do niego. Znalazła się w kręgu z demonem. Odgarnął jej delikatnie włosy z czoła.
- Tak lepiej prawda?
- Czego chcesz? - syknęła gniewnie.
Dał jej do rąk mała piłeczkę ze światłem gwiazd.
- Wspomnij kiedyś o mnie gdy już odejdę. Dobrze?
- Co?
Przyciągnął do siebie i pocałował nim zdołała zareagować. Zaraz potem mocą przepchnął ją pod samą ścianę sąsiedniej celi tak, że utonęła w mroku. Usłyszała kroki strażników a po chwili pojawił się Lord. Skrzywił się nieco widząc pozrywane łańcuchy.
- Trudny z ciebie przeciwnik demonie.
- No wieeem. Daj mi swoją przyszłą żonę a się dogadamy.
- Ha! Niedoczekanie. Niebawem będę miał i ciebie i ją, na własność. - kiwnął głową do dwóch magów którzy zaklęciami założyli nowe łańcuchy. - Są silniejsze niż tamte.
Malheur zadzownił nimi nieco.
- No właśnie widzę.
Ponowny sygnał a wielkie kule ognia uderzyły w ścianę z tyłu wpuszczając światło słoneczne. Demon skulił się z sykiem. Słońce osłabiało go jak nic innego. Stare rany natychmiast się otworzyły powodując piekący ból. Oczy zaś zaszły bielmem uniemożliwiając widzenie.
- Spętać go. - warknął Lord.
Magowie z pewnym wahaniem podeszli a strażnicy naciągnęli łańcuchy. Zaczęli pokrywać skórę demona magicznymi znakami. Wokół czyi, wzdłuż pleców, nadgarstki i kostki. Na czole. Gdy skończyli, teoretycznie Malheur nie mógł nawet drgnąć bez pozwolenia Mistrza.
- Przyprowadźcie moją wyrocznię. Dam jej okazję do zabawy z TYM. Niech się zemści. - wzruszył ramionami.
Malthael skierował głowę w kierunku ukrytej w cieniu dziewczyny. Jak ją znajdą będzie miała problemy. Wyciągnął dłoń. Zaklęcie pomknęło niczym czarna mgła a dziewczyna z cichym pyknięciem znalazła się w stajni. Za ten wybryk został jednak odpowiednio ukarany.
<Charlotte? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz