Demon szedł przodem i skierował się na najwyższe piętro wielkiej posiadłości której dawni właściciele nieszczęśliwym trafem umarli lub zaginęli w dziwnych okolicznościach. A jeszcze szczęśliwszym, że akurat on zechciał ją potem kupić.
Otworzył nieco skrzypiące drzwi ukazując ładne, bogate wnętrze. Wszystkie drzwi w posiadłości wydawały mniej lub bardziej irytujące dźwięki. Jak to Koszmar, lubił dramaturgię.
Rosalie stanęła jak wryta na widok wielkiego łoża z czerwonymi kotarami.
- Co to jest? - wycofała się nieco.
Demon stał oparty o framugę z dziwną miną.
- Moja sypialnia oczywiście. Gdybyś poczuła nieokreślone zmęczenie... - zaczął.
- Nie dzięki. To jakie są inne komnaty?
Skrzywił się nieco i westchnął idąc dalej. Spokojnie otworzył kolejne drzwi za którymi dziwnym trafem znajdowały się koszmarne narzędzia tortur. Lubił łączyć przyjemność z pracą i przed snem słyszeć jęki konających. Cóż, przyzwyczajenia.
- A może przynajmniej tu zechcesz się zatrzymać? Na dzień lub dwa? - zapytał oglądając swoje paznokcie. - Wyobraź sobie, że na pewno nie zapomnisz chwil spędzonych w równie miłej komnacie.
Zrobiła wielkie oczy widząc krwistą kałużę na podłodze.
- Nie... ja... wiesz co?
- Mmm?
- Chyba chętnie zobaczę salon. Tak, to będzie dobre.
- Tak sądzisz?
- Jasne. - wyminęła go a demon, mamrocząc coś pod nosem ruszył za nią.
Przeszli kilka minut w ciszy i w końcu stanęli przed wielkimi drzwiami ozdobionymi starannymi witrażami, przedstawiającymi sceny rodem z piekieł.
- Proszę bardzo. - powiedział niezadowolony.
<Rosalie? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz