Ostrożnie usiadłam na kulawym stołku pod ścianą, nie spuszczając z mężczyzny czujnego wzroku.
- No? - ponaglił mnie, podrzucając sztylet i łapiąc go to za rękojeść, to za ostrze.
Zapewne w razie konieczności potrafiłby celnie rzucić nożem. Byłam pewna, że z tak bliskiej odległości nie mógł spudłować...
- Zamierzam tłumaczyć się jedynie przed przedstawicielami Bractwa Światła. - założyłam ręce na piersi.
Kątem oka dostrzegłam jak blask Shanga przybiera na sile. W głównej mierze ode mnie zależało czy za chwilę rozpęta się tu piekło...., więc postanowiłam mimo wszystko wyjaśnić w czym rzecz. Wstałam pospiesznie i zaczęłam krążyć po pokoju, wzbudzając tumany kurzu.
- W śnie nawiedził mnie pewien demon... - zaczęłam z wahaniem.
- Desmodor Surtr Trevas, Władca krainy Muspelheim - podsunął Shang za co miałam wielką ochotę go udusić, ale powstrzymałam się w porę.
Na dźwięk imienia pana Otchłani rudzielcowi sztylet wypadł z ręki i wbił się w spróchniałe deski. Zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem, gniewnie wyrywając ostrze z podłogi.
- Powinienem cię zabić tu jak stoisz. - syknął cicho, na co demon przybrał ludzką postać i stanął między mną a Darrickiem.
- Tylko spróbuj śmiertelniku. - powiedział z pozoru spokojnie.
- Uspokójcie się obaj! - ledwie powstrzymałam się, by nie krzyknąć.
Dotknęłam medalionu ukrytego pod bluzką pulsującego jak niewielkie serduszko.
- Władca chce właśnie tego, więc ty również jesteś w niebezpieczeństwie. Być może przebudzenie części kryształu, w tym twojego, - spojrzałam wymownie na rudzielca - ma coś wspólnego z nadejściem pradawnego zła. Desmodor zapewne również zna stare legendy i chce posiąść kryształ dla siebie. Kto wie czy nie sprzymierzy się z wrogiem. Zamierza wkrótce odwiedzić mnie we własnej postaci. Między innymi dlatego Shang postanowił mnie chronić.
- Powoli. - Frost podrapał brodę w zamyśleniu - Odnoszę wrażenie, że twoja opowieść o natknięciu się na "niewinny" ognik była mocno naciągana. - pewniej chwycił rękojeść sztyletu.
- Dobrze, opowiem ci jak było naprawdę, a potem wskażesz mi najbliższą siedzibę Bractwa Światła. Zamierzam prosić ich o pomoc. - przysiadłam na skraju łóżka i zaczęłam niewesołą opowieść, pomijając przygodę z Selthusem i kilka mniej wygodnych wydarzeń.
Wreszcie skończyłam, spuściłam wzrok na własne buty i czekałam na osąd. Tymczasem Darrick milczał jak zaklęty, myśląc nad czymś intensywnie.
<Darrick? Shang?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz