Kapitan warknął coś pod nosem. No co ona sobie wyobrażała! Robiła mu wywody?! Jak w ogóle śmiała! Wyszedł wściekły i znalazł ją chwiejącą się przy ścianie. Chwycił delikatnie i przytrzymał przed ucieczką.
- Meg. - wtulił się w jej kark.- Ja nie wiem jak to robisz, ale nie potrafię sie na ciebie złościć. - szeptał zachwycony jej bliskością.
Wyrwała się z gniewem. Najwyraźniej ona potrafiła.
- Teraz one tu będą mieszkać? - syknęła.
- Przynajmniej do czasu aż nie odstawimy ich do starych domów. - powiedział spokojnie.
- Nie widzisz jakie one są?!
- Meg, były traktowane tak samo jak ty. Dlaczego ich nienawidzisz? - pokręcił zniesmaczony głową i wyminął ją. - Wracaj do łóżka. Musisz odpocząć. - powiedział nie patrząc już na nią.
Ruszył biegiem na górny pokład. Odetchnął chłodnym, nocnym powietrzem. Przy relingu stała delikatna istotka owinięta kocem. Brązowe włosy rozwiewał wiatr. Oczy miała błękitne jak niebo i zapłakane. Zapewne była jedną z tych uratowanych. Podszedł do niej z ociąganiem.
- Pani? Czy coś się stało? - zapytał.
Spojrzała z bólem w oczach.
- Ja... boję się. - zadrżała.
Uśmiechnął się nieco i okrył ją kocem.
- Zmarzniesz. Idź do kajuty.
- Tam jest strasznie. Pan trzymał nas tak długo w zamknięciu i ja... - zalała się łzami tonąc w jego ramionach.
Stał przez chwilę zaskoczony ale delikatnie pogładził jej włosy.
- Spokojnie. Nikt cię nie skrzywdzi.
- Nie sprzedasz nas prawda? Błagam. - łkała coraz bardziej.
- Cicho maleńka. Nikt nic ci nie zrobi.
- Ale...
- Ciii. - uspokajał cierpliwie.
Przez jaki koszmar musiała przejść drobna istotka, że tak ją załamał? Tym bardziej nie żałował co zrobił sadyście.
- Chodź. pójdziesz do kajuty, a jutro znajdę ci jakąś z wielkim oknem.
Spojrzała z wdzięcznością, ocierając łzy rękawem.
- Mhm... jestem Polgara.
- Ślicznie. Chodź. - mruknął prowadząc ją chwiejącą się do schodów.
- A Pan?
- Jestem Nessar. Kapitan statku.
Przez błękitne oczy przebiegł błysk zadowolenia ale zaraz zgasł.
- To pan nas uratował. - wtuliła się w niego z wdzięcznością.
<Hehe Meeeg? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz