.

.
.
.

sobota, 10 stycznia 2015

Od Ravanhaela - Cd. Elaizy

Ravanhael odchrząknął patrząc na nią z niedowierzaniem. - Ty serio ugotowałaś? Na poważnie? - Włosy miał w nieładzie, oczy nieco zaspane a ubranie pogniecione. Nawet nie sądził, że uda mu się zdrzemnąć, ostatnio coraz gorzej sypiał. Może to przez sędziwy wiek? Cud, że jeszcze żyje mają już... no kilka wieków na pewno, nie był w stanie określić dokładnej daty.
- Tak - zarumieniła się nieco co on przyjął kiwając głową z tą kultową miną cwaniaka. Zajrzał jej przez ramię patrząc na pięknie pachnącą pieczeń. Oblizał usta i zacisnął oczy.
- Nie mogę na to patrzeć, zabierz to - mruknął odwracając się na pięcie. Klemens Słoneczko Lucek Bubel Okruszek K. O. II biegał za nim w to i z powrotem skamląc po cichu. Szczeniak potknął się i przeturlał niczym puchata kula do kręgli. Mag spojrzał na niego krytycznie. - Wstawaj ale to już. Nie chcę mieć ciapowatego psa, BACZNOŚĆ! - Oj ten to mu musztrę zrobi, a potem się dziwić że psy po dwóch tygodniach zdychały.
- Ale co się stało? - spytała zdezorientowana. Uznał, że całkiem słodko wtedy wygląda.
- Boże, dziewczyno, to mięso!
- Owszem.
- A jak ciebie nie będzie to będę musiał wrócić na konserwy! - Przetwarzanie danych. - A w sumie to ty tu raczej zostaniesz... No dobra, daj tą pieczeń.
Pierwszy kawałek włożył sobie do buzi z takim namaszczeniem jakby był częścią bardzo starego i mrocznego rytuału(możliwe, że tak właśnie jest) ze składnikami, które są tak rzadkie że aż niemożliwe do zdobycia. - Dobre ale trochę słonawe - powiedział przeżuwając kolejne kawałki. - Ale na prawdę dobre.
Dziewczyna była rozpromieniona.
- Na prawdę? Oh jak ja się cieszę!
- Ciekaw jestem... Ej, kulo, nie gap się na mnie. Baczność ale to już i bez pisków mi tu! - ryknął na biednego psiaka, który tak ładnie czekał aż mu coś skapnie. Zaskamlał i ustał na baczność jak to tylko pies może.
- Jak go nazwiemy? - spytała Elaiza siadając na podłodze koło czworonoga, wczołgał się jej na kolana nadal skamląc cicho.
- Trzeba było wziąć dobermana - mruknął pod nosem. - On ma już imię. Klemens Słoneczko Lucek Bubel Okruszek K. O. II. Klemens no bo musiał mieć jedno dumne imię a tak nazywała się moja druga rybka, świeć panie nad jego duszą. Wspaniały bojownik... Byliśmy bliskimi kumplami... - pociągnął nosem obcierając udawaną łezkę z oka. - Słoneczko. No... tak miała na drugie imię moja pierwsza rybka, Klemens Słoneczko. Kolejny bojownik.
- Jeszcze jeden Klemens bojownik?
- Każda moja rybka to Klemens, tylko drugie im się zmieniają. Lucek bo...
- Niech zgadnę, tak miała na drugie imię twoja trzecia rybka?
Spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Oszalałaś?! Lucek od... hehe, no mniejsza o to co ja sławię. Bubel to drugie imię...
- Twojej drugiej rybki - dokończyła pewna tego że trafiła.
- Ah, zero wyobraźni - odparł z westchnieniem. - Nie, tak miał na drugie imię mój glonojad.
- A Okruszek?
- Dodane przed chwilą, Okruszek to ja we własnej osobie. K. i O. to skróty nazwisk moich ulubionych dzi... - Ugryzł się w język. Może lepiej nie wspominać o ulubionych paniach do towarzystwa. - Chcesz dodać coś od siebie?

< Elaiza? Hehe, nazwiska... taaak XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz