.

.
.
.

piątek, 9 stycznia 2015

Od Ravanhaela - Cd. Elaizy

Ravanhael wydawał się nic sobie nie robić z przejmującego chłodu. Wcześniej zarzucił na plecy szkarłatny płaszcz bez zbędnych ozdób i świecidełek, no bo co za dużo to nie zdrowo, nie? Wysokie, skórzane buty i włosy spięte w ciasną kitę. Co jak co ale wiatru nie lubił, zawsze niszczył jego wspaniałą burzę pięknych białych włosów. Spojrzał przez ramię na drobną dziewczynę. - Jakieś dziesięć minut piechotą w dół i będziemy w mieście. Tu jest najzimniej, najlepiej jeżeli nie będziesz się zza mnie zbytnio wychylać.
Schodził powoli, żeby jego kruszynka przypadkiem nie pośliznęła się i nie spadła. Powierzchnia pod stopami była śliska a po prawej góra zjeżdżała gwałtownie w dół. Mag ścisnął jej rękę krzepiąco co chwilę podśpiewując pod nosem. Z metra na metr było coraz cieplej. Chociaż droga dłużyła się w nieskończoność, już po kilku minutach mogli podziwiać miasto z dużej wysokości.
- Zaczniemy chyba od nowego ubrania, nie mogę patrzeć na tą wytartą szmatę - mruknął z niesmakiem rozglądając się za jakimś przyzwoitym sklepem. Zarechotał widząc mały sopelek na nosie dziewczyny. - Zimno co?
- T-t-t-troochę... - wyjąkała trzęsąc się jak osika. Dostała kubek parującej herbaty z miodem, którą mag wycyganił od pewnej młodej sprzedawczyni(urok osobisty i błysk białych ząbków).
Ruszyli w stronę sklepu "Pończoszanka". Chociaż od wczoraj miał z pończochami złe wspomnienia, tam raczej będzie mógł kupić wszystko co najbardziej niezbędne.
Przywitała ich starsza, pulchna pani z okularami na nosie. Uśmiechnęła się promiennie do nowych klientów. - Dzień dobry! Czy mogła bym w czymś pomóc?
Ravanhael przeszedł pewnym krokiem przez pomieszczenie dokładnie przyglądając się każdej z półek. - Na razie nie, dziękuję. - Podszedł do pierwszej szafki i przywołał Elaizę ruchem ręki. Nie minęło piętnaście minut a dziewczyna uginała się pod ciężarem nowych ubrań.
- P-panie Magu, to chyba za dużo... - wyjąkała. Stara właścicielka musiała podtrzymywać biedulkę żeby się nie przewróciła.
- Nie narzekaj tylko przymierzać - powiedział lustrując wzrokiem kolejne wieszaki. W oko wpadła mu delikatna sukienka z bladoniebieskiego materiału. Możliwe, że u niego jest zbyt zimno żeby coś takiego nosić no ale cóż? Nigdy nic nie wiadomo.
Koniec końców kupili jeszcze więcej niż poprzednio mag planował, mimo sprzeciwów Elaizy on był nieugięty i ze słowami "Moja kruszynka musi się zawsze dobrze prezentować" kupował więcej i więcej. Potem jeszcze szczoteczka, szczoteczka, ręczniki i tym podobne. Dostała też piękne futro ze skóry wilka polarnego, godne prawdziwej damy.
- Roślinkę sobie chyba odpuścimy - powiedział po południu gdy słońce stało już wysoko a oni spacerowali obładowani zakupami. - U mnie jest zbyt chłodno żeby coś tam przeżyło. Może szczeniaka? Tak, tak, tak, takiego puchatego! - I się facet rozmarzył.
- Szczeniaka? Na prawdę? - spytała z niedowierzaniem patrząc na niego jak na wariata. Dał jej już tak dużo...
- Ohom, chyba nawet wiem gdzie go załatwić. - Wskazał jej mały sklepik z artykułami zwierzęcymi. - Idź kup co potrzebne dla czworonoga. Za dwadzieścia minut widzimy się tutaj.
Boreasz znalazł swojego dawnego "znajomego", który zajmuje się hodowlą psów zaprzęgowych. Wrócił do Elaizy z białą puchatą kulką skamlącą cicho w jego ramionach. - Patrz jaki słodziak! Samojed. Będzie taki fajnie puszysty i nie będzie miał nic przeciwko zimnu. - Wtulił w niego twarz rechocząc pod nosem. - On jest genialny. Twoim zadaniem będzie sprawić żeby nie zdechł zbyt szybko, polubiłem go. A właśnie, chcesz go potrzymać?

< Elaiza? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz