Już za późno? Gdyby rzeczywiście tak było, zapewne już leżałaby martwa.
Pokręciła gwałtownie głową. Nie dopuszczała do siebie takich myśli.
Przecież jeszcze przed chwilą mógł powstrzymać się od zakończenia jej
marnego żywota.
- Nie poddawaj się, błagam.- wyszeptała
Chciała go przygarnąć, przytulić... Nie mogła, miałoby to fatalne
skutki. Zauważyła, że mężczyzna coraz mocniej przyciska dłonie do uszu.
Czyli zostało naprawdę mało czasu.
- Dante...- westchnęła ciężko
- Odejdź!
- Nie.
- Tari, proszę.- jęknął
Cofnęła się o kilka kroków, nic więcej. Nie zamierzała zostawić go
samego. Serce krajało jej się, widząc cierpienie wojownika. Zamknęła na
chwilę oczy. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale zaryzykowała.
Poczuła czyjąś dłoń na szyi. Uśmiechnęła się pod nosem, a więc tak miał
wyglądać jej koniec. Uniosła powieki, wbiła wzrok w czarne oczy
Dacaratha. Targały nią sprzeczne emocje. Złość z całej sytuacji,
obojętność, ale też pewnego rodzaju szczęście.
- Cholerne demony! Odbierają wszystko co kochamy!- wrzasnęła puki jeszcze mogła
Uścisk lekko zelżał, jednak na krótko.
- Przepraszam za wszystko.- szepnęła, a łza spłynęła jej po policzku
~*~
Co miał zrobić? Chyba zanieść błyskotkę do Tari. Ale po co?
- Nie rozumiesz? Uciekaj!
Mężczyzna wykonał gwałtowny gest rękami. Shadow zaczął biec. Rozłożył
skrzydła i wzbił się w powietrze. Lekki wiatr muskał jego ciało, a każdy
mocniejszy powiew sprawiał mu wielką radość. Muszę dać Tari
kryształek.- powtarzał w myślach- Tylko gdzie ją znajdę? Wrócił do
chwili, w której ktoś odbił jeńców. Słyszał wtedy wiele znajomych
głosów. Ale kto tam był? Anor na pewno, ale jeszcze ktoś... Może...
hm... Alfen! Brat Pani, mężczyzna z ojczystej wioski. Zapewne zabrał ją
do domu. Skręcił gwałtownie, obierając właściwy kurs. Zamachał
gwałtownie skrzydłami. Przywołał obraz Rakanotha. Przecież nie chciał go
zostawić, ale musiał. Tak Pan rozkazał, wręcz nalegał. Dzwoneczek na
obroży wydawał delikatne, melodyjne dźwięki. Ile to już leciał? Nie miał
zielonego pojęcia. Wylądował przy studni, w centrum miejscowości. Kilka
elfek pisnęło, a mężczyźni zaczęli śmiać się. Nie obchodziło go to.
Ruszył biegiem za świeżym tropem Galad. Przeskoczył przez mur zarośli,
znalazł się w lesie. Gdzie jest? Gdzie ona się podziała? Usłyszał cichy,
kobiecy głos. Był blisko. Jeszcze kawałek i... Ujrzał dziewczynę,
duszoną przez Dantego. No teraz to sobie nagrabił! Wydał z siebie głośny
okrzyk, podobny do orlego. Wszystko działo się niesamowicie szybko.
Skoczył na wojownika, udało mu się uwolnić Tari. Przygwoździł heladosa
do ziemi, sycząc ostrzegawczo. Pokręcił energicznie łbem. Przez
przypadek kryształ wydostał się z jego obróżki i spadł na ten w ciele
obezwładnionego.
<Dante? Krótkie, bo laptop świruje ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz