Znieruchomiała. Infekcja? Magiczna? W głębi serca miała nadzieję, że to
jedynie niesmaczny żart Krigara. Spojrzała głęboko w zielone oczy
chłopca. Zobaczyła w nich jedynie smutek. Zacisnęła usta w wąską
linijkę. Energicznie potrząsnęła głową.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. Niech wytrzyma godzinę, potem moja matka i medycy spróbują coś zaradzić.- powiedziała szybko
Czuła jak gula w gardle rośnie i rośnie. Popatrzyła na ledwo żywego Dantego.
- Tari, to wygląda fatalnie.- odpowiedział zielonooki
- Zawsze możemy liczyć na cud. Twój brat jest silny, da radę.
Wierzyła w swoje słowa, uśmiechnęła się krzepiąco. Słysząc gorączkowe wykrzykiwanie jej imienia- westchnęła.
- Muszę już iść.- mruknęła
Przytuliła Virnira. Pochyliła się nad Dacarathem i musnęła jego policzek ustami.
- Walcz.- wyszeptała
Uchyliła klapę wozu, wyskoczyła. Stanęła przed ojcem. Obrzucił ją surowym spojrzeniem.
- Nie powinnaś narażać wszystkich dla kogoś... takiego jak tamten.- skarcił ją
- Jeżeli przywiążesz się do kogoś tak bardzo jak ja do niego, to wtedy zrozumiesz.
- Nie bluźnij córko.- warknął- Nie możesz się do niego przywiązać.
- Podaj mi choć jeden powód, dlaczego niby nie mogę.
- Jest człowiekiem.
Prychnęła jak kot. Przecież rasy nie miały znaczenia. Odwróciła się od
niego. Podeszła do klaczy i zwinnym ruchem znalazła się w siodle. Koń
kłusując zbliżył się do woźnicy. Był to elf w podeszłym wieku. Krótko
przystrzyżone włosy dawno przybrały barwę śniegu. Szare oczy wyrażały
zmęczenie życiem.
- Coś się stało, panienko?- wychrypiał
- Mógłby pan poprowadzić wóz za mną? Znam szybszą drogę, a mężczyzna,
którego pan wiezie jest w fatalnym stanie.- wytłumaczyła łamiącym się
głosem
- Oczywiście panienko. Prowadź.
Dziękowała mu w duchu, nawet nie wiedział jak bardzo była mu wdzięczna.
Poprowadziła konia w boczną ścieżkę. Wiedziała, że w tej sytuacji
liczyła się każda minuta.
~*~
Pan zdziwił się? Ale dlaczego, przecież tylko chciał odpocząć. To nie
był powód do dziwienia się. Często tak robił, Tari nigdy tak nie
reagowała. Poczuł głaskanie, lecz nie było ono tak delikatne jak
przedtem. Teraz każdy ruch właściciela wyrażał negatywne uczucia, które
powoli przechodziły na gryfa.
- Nie martw się Shadow. Niebawem znów będziesz władcą przestworzy. Ale najpierw zrobisz coś dla mnie.
Zrobić coś? Co takiego? Może będzie za to jakaś nagroda? Zaciekawiony
uniósł łeb wlepiając wzrok w Rakanotha. Ten pogładził go po dziobie.
- Każdy ma jakieś zadanie pierzasty przyjacielu. A my nie spotkaliśmy się przez przypadek.
Zadanie? O czym on mówił? Podniósł swe wielkie cielsko, łapiąc w szpony kant płaszcza demona.
- Co ty wyprawiasz?- mruknął Pan
Zwierzak pomógł mu wstać. Puścił i popatrzył wyczekująco na mężczyznę.
<Dante?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz