Siedziała w jadalni, a naprzeciw niej matka. Dumały nad słowami Alfena. Mężczyzna twierdził, że "to coś" wróciło. Miał na myśli zwierzę znane pod nazwą Aegis.
- Te kreatury zawsze wracają.- stwierdziła Marion
- Wiem o tym mamo. Każdy o tym wie.
- Dziwi mnie jedno...
- Co takiego?
- Ten osobnik jest aktywny jedynie o pełni księżyca...
Od każdej reguły są wyjątki, natura rządzi się swoimi prawami. Miała ochotę powiedzieć akurat to zdanie, jednak powstrzymała się. Zapanowała cisza. Nie była ona niezręczna, jednak atmosfera nie zelżała. Ciemnowłosa elfka wstała i zniknęła w korytarzu. Tari zaś, nie mając lepszego pomysłu, przeszła do przedpokoju. Ubrała cienki płaszcz. Szybko przewiesiła kołczan ze strzałami przez ramię. Na koniec ściągnęła łuk z wysokiej półki. Odwróciła się i o mały włos, a zderzyłaby się z Dacarathem.
- Co ty robisz? - zapytała zaskoczona
- Muszę ćwiczyć. - wybełkotał
- Chyba się gorzej czujesz. To wykluczone.
- Tari, muszę. Takie są zasady. Poza tym zobacz, już mi lepiej. - pokiwał głową
- Jesteś blady i na pewno zaraz padniesz.
- Jestem silniejszy niż sądzisz.
- Dante zrobisz sobie krzywdę.
- Demony nie próżnują, nie dam im nawet cienia możliwości wygranej ze mną.
- Ale...
- Tari. - dotknął jej policzka. - Ja muszę coś robić bo zwariuję.
Drgnęła czując jego ciepło. Zaczerwieniła się lekko, jednak trudno było to zauważyć w nikłym świetle. Delikatnie zabrała jego dłoń ze swojego policzka i uśmiechnęła się.
- Jeśli już koniecznie musisz coś robić, to... Może skusisz się na wspólne polowanie.
Uniosła łuk, Dante zapewne dopiero go zauważył. Miała nadzieję, że przystanie na jej propozycję. Polowanie byłoby o wiele lepsze od treningu. Bo komu zaszkodziłby spacer i ewentualnie wypuszczenie kilku strzał?
- Wiesz... no...
- Ewentualnie możesz poćwiczyć na kukłach. Zaraz za domem ojciec ma salę ćwiczebną.
- Dobrze. To prowadź.
Po omacku znalazła klamkę. Cóż, nie zawsze widziała aż tak dobrze jak inni. Nacisnęła ją i wyszła na zewnątrz. Wieczór był dość ciepły. Wiał lekki, chłodny wiaterek. Coraz mniej osób przemykało po brukowanych ulicach. Szła przodem. Kilka razy potknęła się o wystający korzeń lub kamień.
- Tari, wszystko dobrze?- doszedł ja głos Dantego
- Tak, nawet lepiej niż dobrze.- odparła
W końcu doszli do dość sporego budynku parterowego. Pchnęła masywne drzwi. Wnętrze oświetlone było jasnymi kryształami. Kukły stały w równych odległościach od siebie. Na pojedynczych stolikach, pod ścianami leżały miecze, sztylety oraz wiele innych. W powietrzu unosił się przyjemny, aczkolwiek ledwo wyczuwalny zapach tulipanów i róż.
- Rozgość się.- rzuciła
Szła wgłąb sali. Przystanęła przy tarczach przeznaczonych do ćwiczenia celności. Wyjęła jedną ze strzał. Naciągnęła cięciwę. Skupiła się na oddawaniu strzałów. Po chwili wykonywała wszystkie czynności automatycznie, jak pod wpływem tajemniczej siły. Uwielbiała spędzać wolne chwile w taki sposób. Większość strzał trafiała w okolice środka tarczy, nieliczne dalej.
< Dante?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz