Dziewczyna próbowała za wszelką cenę uwolnić rękę, jednak trzymałem mocno. Zmarszczyłem gniewnie brwi, spoglądając na drobnego jeńca.
- Czego chcesz?! - warknąłem.
- Właściwie to niczego... - drżała lekko, pewnie z nadmiaru emocji, bądź chłodu ciągnącego od drewnianej podłogi.
Usiadłem niespiesznie na łóżku, owijając wokół pasa koc, po czym bezceremonialnie pociągnąłem dziewczynę na kolana i przytrzymałem mocno za ramiona. Znieruchomiała nagle, przypominając rumieniący się posąg. Nie zważając na reakcję Liwii, spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Jeszcze raz pytam, po co tu przyszłaś?! - zniżyłem niebezpiecznie głos.
- Miralo... uciekł z pokoju... - jęknęła cichutko.
- I sam otworzył drzwi, a teraz buszuje w moich rzeczach? - z trudem powstrzymałem uśmiech, widząc malca z łebkiem ukrytym w skórzanym plecaku.
Dziewczyna odwróciła głowę do tyłu na ile pozwalało unieruchomione ciało. Wreszcie kątem oka dostrzegła pupila bawiącego się w najlepsze.
- Przyszłam, żeby go zabrać. Jeśli mnie zaraz nie puścisz, krzykiem obudzę całą karczmę!
- Ależ proszę księżniczko. - puściłem wolno ptaszynę, która natychmiast odskoczyła jak oparzona.
Pochwyciła w ramiona niewielkie stworzonko i zniknęła za drzwiami. Zaśmiałem się głośno z córki karczmarza. Z pewnością przygotuje w rewanżu coś wyjątkowo paskudnego. Nie wyglądała na istotkę, która łatwo odpuszcza zniewagę. Dla pewności przekręciłem klucz w drzwiach i poszedłem spać. Rankiem obudziłem się o świcie bez kolejnych, niezapowiedzianych wizyt. Przemyłem twarz wodą z glinianej misy stojącej na stole i założyłem pospiesznie ubranie. Wychodząc z pokoju, upewniłem się czy jest dobrze zamknięty. Wolałem nie ryzykować, że zwierzątko Liwii "samodzielnie" dostanie się do środka i na przykład zje cały prowiant na dalszą drogę. W głównej sali gospody zastałem jedynie kilku gości. O tak wczesnej porze zapewne wszyscy jeszcze spali.
- Chciałbym dostać śniadanie i coś do picia. - rzuciłem monetę zaspanemu karczmarzowi, kierując się do najbliższego stolika.
<Liwia? Podasz mu śniadanie? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz