.

.
.
.

środa, 14 stycznia 2015

Od Yunashi'ego - Cd. Lurinny

Yuni usiadł nieopodal na ziemi i wpatrywał się cicho w dziewczynę.
- Co ty taka chętna do wyjścia?
- No bo... przecież lepiej coś robić, nie?
- Mmm, ale jesteś ranna. - powiedział rozglądając się na boki by nie widziała wyrazu jego oczu.
Prychnęła jak gniewna kotka.
- To maleństwo? Daj spokój.
- Lurinno, nie mam zamiaru zeskrobywać twojego ciała ze skał.
- Dramatyzujesz.
Warknął wściekle, ale przez ludzką postać wyszło dość dziwnie.
- Może jednak cię zwiążę?
- Nie ma mowy! Mogę wydawać się drobna, ale na pewno się nie dam!
Westchnął i wzruszył ramionami.
- No dobra, w takim razie polecimy.
- Zaraz... - zamrugała zaskoczona. - Ale twoje skrzydła.
- No to będziemy... skakać.
Mediterano podniósł łeb.
- Serio? Tak jak ja?
- Mmm nie mamy wyboru. Nie dam rady polecieć.
- Zobaczysz, to całkiem proste. - powiedział aż nazbyt ochoczo.
Wstał i rozprostował wielkie, białe skrzydła. Lurinna uniosła się na łokciach ale nim zdołała zareagować Yunashi również przybrał postać gada i nadzwyczaj delikatnie posadził ją na własnym grzbiecie.
- Jak spadniesz, będziesz ślicznym plackiem. - zadrwił.
- Postaram się nie spaść. Ty... nawet nieźle to wygląda. - powiedziała oglądając jego nieco już zagojone rany.
Szare łuski migotały pięknie w słabym blasku. Dotknęła jednej i puknęła palcem.
- Szlag! Lurinna! To boli!
- Ups. Wybacz. Czyli jednak się nie zagoiło?
- Jak widać. - wysyczał.
- Dobra to teraz tak. Podchodzisz do krawędzi i rozwijasz skrzydła. - tłumaczył Mediterano.
- Ech Medi chyba wiem jak to zrobić.
- Nie wiesz. Ja całe życie się tak przemieszczam, więc choć raz posłuchaj.
- Ale...
Lurinna pacnęła go w łuski.
- No Yuni bądź grzeczny i słuchaj.
- Jak już będziesz zdrowa osobiście odgryzę ci głowę.
Zbyła to milczeniem i delikatnym uśmiechem. Smok balansował niebezpiecznie na krawędzi jaskini.
- A teraz... prosto w dół. - powiedział Mediterano popychając brata skrzydłem.
- Szlag! - wrzasnął lecąc na łeb na szyję.
Pazury z paskudnym dźwiękiem orały po skałach wzbijając pył i małe kamyki. Gdy zbliżył się do sporego uskoku rozwinął skrzydła i zaraz tego pożałował. Wrzasnął z bólu, ale wylądował w miarę sprawnie... łamiąc przy tym tylko kilka drzew.

<Lurinna? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz