Tenebris wbiła w maga nienawistny wzrok. Miała ochotę rozszarpać go tu i teraz. Neonowy pukiel opadł jej na czoło. Włosy powoli odzyskiwały naturalną barwę.
- Tropiciel do mnie.- warknęła
Zwierze nie doszło jeszcze do siebie. Po omacku podeszło do właścicielki.
- Jeszcze tego pożałujesz młody Wilku.
W porę uniknęła zabłąkanej cząsteczki magii. Nie miała ochoty skończyć jako żaba albo podnóżek. Annabeth, ukryta za Alastorem, przyglądała się jej z przerażeniem. Ale cóż się dziwić? Ich pierwsze spotkanie nie było zbyt miłe. Wyminęła ciemnowłosego, znajdując się przed nastolatką. Posłała jej krytyczne spojrzenie.
- Radzę ci dobrze wszystko przemyśleć jeszcze kilka razy...
- Ona nie jest rzeczą.- syknął właściciel statku
- A ja nie jestem tu na wakacje.- odcięła się łowczyni- Jutro o poranku mała ma stawić się w karczmie "Podkowa". Inaczej złożę wam kolejną wizytę, a wtedy nie będzie już tak przyjemnie. I nawet nie próbujcie żadnych sztuczek ani ucieczki. Znajdę was choćbyście nie wiem ile i gdzie uciekali.
Oddaliła się od nich, by wraz z Tropicielem opuścić pokład. Szybko zniknęła im z oczu. Ann drżała jakby właśnie wyszła z lodowatej wody. Miała zostać sam na sam z Tenebris? Z kobietą, która, w podobno dobrej sprawie, urządziła krwawą rzeźnię na oczach dziesięciolatki! Znów zobaczyła dwóch rosłych mężczyzn, chcących okraść ją. Coś mignęło, przed nią stanęła nieznajoma. Łowczyni wtedy zabiła ich obu. Wzdrygnęła się czując dłoń Alastora na swoim barku. Popatrzyła na niego. Jej wzrok wyrażał zaniepokojenie oraz zmieszanie.
- Przepraszam...- wyszeptała
- Za co?
- Za to wszystko.
- Ann, nie pleć głupstw.
- Eh... Dobrze. Mogę... mogę zostać na chwilę sama?
Czarownik kiwnął potakująco głową.
- Tylko nie siedź tu zbyt długo. Jest chłodno, przeziębisz się.
- Tak jest!
Zasalutowała w zabawnym geście, a Alastor nawet uśmiechnął się. Poczłapał do wnętrza statku. Beth obserwowała jak powoli oddala się, a potem znika. Podeszła do ławeczki i usiadła na niej. Objęła nogi rękami i zwinęła się w kulkę. Przez to wyglądała jak duże dziecko. Siedziała tak dłuższą chwilę. Towarzyszył jej mały kocurek. Próbował skupić na sobie jej uwagę, jednak ostatecznie nie udało mu się. Za to wysłuchał się najgorszych słów o kocim rodzie, a potem właścicielka wyżaliła mu się.
- ... I co mam zrobić?- jęknęła kończąc- Jestem beznadziejna.
Była bliska płaczu. Czarnuch wspiął się na kolano heterochromiczki. Pacnął ją kilka razy łapką po głowie. Pewnie chciał złapać jakiś pyłek.
- Masz rację, muszę to przemyśleć po raz setny... Eh... to takie trudne...
W takich chwilach miała ochotę zostać wymazana z pamięci innych, zniknąć na zawsze. Usłyszała odgłos kroków, jednak zignorowała go.
- I jak?- wychrypiał Alastor
Podniosła głowę, niepewnie spojrzała na niego.
- Nie mogę cię zostawić.- odparła
< Alastor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz