Co? Ale jak... Przecież to nie mogła być prawda! Ponownie spróbowała wyrwać się z żelaznego uścisku Tenebris. Jej wysiłek poszedł na marne, łowczyni była za silna.
- Puść mnie!
- Nie mam takiego zamiaru. Bądź grzeczna, a wszystko pójdzie gładko. Inaczej możesz tego pożałować.
Zmrużyła oczy, jednak mimo wszystko poddała się. Wywołało to nikły, dość tajemniczy uśmiech na twarzy czarnowłosej.
- Dobra Annabeth.
- Masz zostawić go w spokoju.- mruknęła
- Kogo? Tego maga? Myślisz, że traciłabym czas na dręczenie go? Pff... A myślałam, że zmądrzałaś.
- Znam cię...
- Oj, nie pleć już więcej. Bierz walizki i idziemy.
Poczuła ulgę, kiedy kobieta puściła ją. Dziewczyna zamiast spełnić rozkaz- ominęła ją i podjęła ryzyko ucieczki. Wystarczył donośny gwizd, aby została przygnieciona przez ciężką łapę Tropiciela. Pech chciał aby uderzyła głową o podłoże. Ostatnim co pamiętała było warczenie, piski oraz czyjś dotyk. Przemknęły jakieś rozmazane sylwetki. Potem widziała już tylko ciemność, przestała cokolwiek słyszeć.
~*~
Powoli zaczęła odzyskiwać przytomność. Pierwszym co zarejestrowała był okropny ból w tylnej części czaszki. Otworzyła oczy, lecz szybko tego pożałowała. Zasłoniła je dłońmi. One zaś piekły niemiłosiernie. Ale dlaczego? Przecież nic się nie stało. A przynajmniej tak myślała. Ostatnim co pamiętała była kolacja z rodzicami.
- Pewnie zasłabłam.- stwierdziła
Tak, to było sensowne wyjaśnienie. Tylko co z rękami? Przecież nie mogła się poparzyć, a jednak. Odrzuciła kołdrę na bok, usiadła. Uważnie, w iście żółwim tempie zdejmowała opatrunek. Nie wyglądały tak źle, skóra już prawie powróciła do pierwotnej postaci. Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.
Otworzyły się, do pokoju weszła jej matka. Wyglądała na zadowoloną. Zajęła miejsce obok córki.
- Już myślałam, że prześpisz całą wieczność.
- Przepraszam, musiałam być zmęczona.
- Nie przepraszaj. Porządnie uderzyłaś o tą podłogę. Ale na szczęście Tenebris była w pobliżu i zajęła się opatrunkami.
- Tenebris? A co ona tu robiła?- zdziwiła się
- Wiesz, że mamy z nią dobre relacje. Nocowała. To aż takie dziwne?
- Nie... Raczej nie...
A może tak? Nie powiedziała tego, wolała nie ryzykować gniewu rodzicielki i... swojego własnego.
- Głowa mnie boli.- wyszeptała
- Prześpij się jeszcze, jutro ważny dzień.
Kiwnęła lekko głową. Znów położyła się. Sen przyszedł nadzwyczaj szybko.
~~*~~
Łowczyni siedziała w najdalszej części sali. Jak zawsze przeglądała notes. Na przemian kreśliła i dopisywała coś. Raz po raz jej twarz wyrażała zniesmaczenie, lecz częściej zadowolenie.
- Kpina.- prychnęła
Nakreśliła kilka linii na jednym słowie- jedwab. Dobrze wiedziała o co chodziło. Nie miała ochoty wracać do współpracy z rodziną Blade. Upiła łyk czerwonego wina, szybko skrzywiła usta w grymasie.
- Ohyda.- warknęła
Odsunęła od siebie gorzki trunek, zupełnie nie smakujący jak inne tego typu. Powróciła do poprzedniego zajęcia. Uniosła głowę, słysząc kichnięcie.
- Och, niezrównoważony Wilk. Coś się stało?
< Alastor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz