Mag usiadł na jedynym krześle i rozejrzał się uważnie po pokoju. Przedstawiał raczej przygnębiające wrażenie. Mało mebli, jeszcze mniej rzeczy.
- Właściwie tak. - mruknął widząc zbyt małe okienko przez które wpadało niewiele światła. - Chcesz nowe okno?
Zamrugała zaskoczona.
- Słucham?
Machnął ręką w kierunku ściany.
- Jest takie żałosne.
- N...nie. Nie potrzebuję.
- Na pewno?
Pokiwała głową wpatrzona z zaskoczeniem. Mag był skrajnie nieprzewidywalny. Drgnął nagle a ona podskoczyła. Może obawiała się, że rzuci na nią jakieś zaklęcie?
- Zapomniałem!
- Słucham Mistrzu?
- Przyniosłem ci księgi do poczytania. - wystawił dłoń a wśród małego dymku pojawiły się dwa, wielkie tomisze. - Tak, na dobranoc.
Jęknęła i z trudem wzięła księgi.
- Dziękuję.
- Musisz wiele nadrobić. Jutro wielki dzień Lilith. - wstał zadowolony.
- Jaki?
- Wychodzimy do wielkiej biblioteki magów. Musisz się odpowiednio ubrać gdyż tam wpuszczają tylko Mistrzów.
Zarumieniła się nieco.
- Ale ja...
- Idziesz ze mną zamiast Alberta. Jest zajęty i nie może. Nie pojmuję co może być ważniejszego ode mnie. - wzruszył ramionami i wyszedł z dziwnym uśmieszkiem.
<Nooo Lilith xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz