-Obiecuj sobie, obiecuj..-mruknęła cicho poprawiając koszulę i odwracając się na drugi bok.
Westchnął ciężko
-Przepraszam-mruknął
Następne co usłyszała to to jak wyszedł z komnaty i jego oddalające się, a wreszcie zupełnie cichnące kroki.
Szczelnej otuliła się kołdrą. W głębi duszy wiedziała, że jako władca Des musiał iść, ale to racjonalne myślenie przysłaniała jej złość.
-Nie mamy nawet chwili dla siebie..Ciągle coś...-westchnęła
Frost dał się pojmać. Z tego co dziś słyszała nie był typem który łatwo się poddaje więc jego "audiencja" musiała być częścią jakiegoś bardziej złożonego planu.
Mijały godziny, a sen nadal nie przychodził. Kręciła się niecierpliwie na jednej części łóżka, druga pozostawała pusta i zimna. Świece zgasły a jedynym źródłem światła był księżycowy blask. Czy Des dalej rozmawia z wrogiem, czy coś się stało?
Po ciężkich godzinach walki i z myślami udało jej się zapaść w końcu w sen, a gdy obudziła się zaledwie po dwóch godzinach przed oczami wciąż miała wyraźnie zarysowaną twarz dziadka chcącego ją zabić. Westchnęła cicho, gdy zobaczyła, że słońce już wstało. Przykryła się szczelniej kołdrą i odwróciła na drugi bok.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz