Z każdej strony otaczała ją ciemność. Bolesna i niezwykle straszna. W
dali rozbłysło coś, a światło spowodowało u dziewczyny chęć przybliżenia
się. Poczęła biec w tamtą stronę, chodź w całym ciele czuła ból.
Zatrzymała się nad przepaścią, w dole jarzyła się lawa. Dziewczyna
chciała odwrócić się i odejść by nie wpaść do krateru jednak klif osunął
się. Rozpaczliwie wymachiwała rękoma wiedząc, że i tak i tak niczego
się nie chwyci, wpadała w samo serce krateru.
Szarpnęła się jednak coś ograniczyło jej ruch. Chłodny metal w dotyku z
jej ciepłą skórą był niczym najprzyjemniejszy opatrunek. Przyjemny
zapach ziół których używała na co dzień napawał ją niesłusznym spokojem.
Otworzyła oczy i patrzyła na kryształowy sufit budynku.
Gdzie ja jestem? cisnęło się na jej usta pytanie jednak wiedziała, że w tym momencie nie będzie w stanie się odezwać
-Już się obudziłaś?-gdy jej głowa powędrowała w stronę głosu ujrzała starego mężczyznę
Orócz tego zauważyła, że została przykuta, szarpnęła się znów.
-No już..Uspokój się dziewczyno. Opatrzyłem twoje rany.
Za plecami nieznajomego otworzyły się wrota i starzec spojrzał w tamtą stronę.
-I co z nią?-rzuciła chłodno nowo przybyła osoba
-Władco-siwowłosa głowa skłoniła się lekko-Dziewczyna już się obudziła.
Z blasku słońca w drzwiach wyszedł brat Desmodora...
(Garu?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz