- Co się dzieje... - wyyszeptał dotykając rozognionej skóry.
Przecież nie mógł skrzywdzić Krigara! Ale w tamtym momencie wiedział, że zrobiłby to. Zabiłby... Co jeśli ujrzy Tari?
- Tari... - wyszeptał.
Czy go usłyszała? Jakimś cudem jednak to właśnie ona pojawiła się w wejściu wozu. Odrzuciła klapę wpuszczając słońce, przed którym cofnął się z sykiem. Czarnymi oczami spoglądał na nią wściekły.
- N...nie podchodź. - wyszeptał czołgając się do tyłu. - Skrzywdzę cię.
- Dante.
- NIE! - skoczył na nią jak dzikie zwierzę.
W kilka sekund pokonał małą odległość i przydusił dziewczynę własnym ciałem do ziemi. Niemal każdy centymetr skóry pokryty miał drgającymi w szaleńczym tempie runami. Na wysokości serca błyszczał czarny jak noc kryształ.
- Tari. - wychrypiał dotykając leciutko jej policzka.
Zdusił chęć zdarcia jej twarzy i pobiegł w stronę odległego lasu. Nigdy jeszcze nie był tak szybki, nieuchwytny i potężny. Klątwa dawała mu wiele ale odbierała wszystko co kochał. Wiedział, że prędzej czy później się podda. Nie będzie już odwrotu. Stanie się sługą Muspelheimu. Demonów z którymi walczył od zawsze. Oparł się o drzewo, dysząc szaleńczo. Niesamowity ból rozrywał każdą cząstkę ciała. Drgnął zaskoczony gdy w oddali za sobą usłyszał głos elfki.
- Dante!
- Nie, nie, nie... dlaczego za mną idziesz. Czy życie ci nie miłe? Błagam... błagam cię... pozwól mi umrzeć. - opadł na kolana przyciskając ręce do uszu.
Szepty, tak wszechobecne chciały nim zawładnąć. Skóra zbladła i powoli przybierała szarawy odcień. Włosy były teraz srebrzyste i błyszczały złowrogo.
Tari ostrożnie podeszła do niego. Nie mogła go dotknąć gdyż zapewne rzuciłby się na nią.
- Pozwól sobie pomóc.
- Już... już... za późno. - szeptał zupełnie zmienionym głosem.
~~*~~
Rakanoth siedział zamyślony. Bawił się małym, śnieżnym kryształkiem myśląc czy jeszcze jest czas? Shadow wytrącił go dziobem z zamyślenia. - Witaj przyjacielu. - pogłaskał go.
Zaskrzeczał zadowolony i wstał robiąc małe kółko w namiocie.
- Pewnie jesteś głodny?
Shadow podskoczył radośnie.
- No tak. - zaśmiał się i wyszedł, a gryf za nim.
Demony spoglądały na zwierzaka wrogo, ale nic nie mogły zrobić.
- Po co jeszcze go trzymasz? Przecież to jasne, że udaje. - zagadał go jeden.
Rakanoth chwycił demona ostro za gardło.
- TY? Jestem Władcą i nie mówi się do mnie inaczej. Jasne? - odrzucił go do tyłu ze strasznym uśmiechem.
- T...tak Władco.
Kiwnął głową i podszedł do wielkiej skrzyni z prowiantem.
- Zobaczmy... A.. - wydobył świeże jeszcze mięso i zaczął rzucać za siebie.
Shadow z dzikim wrzaskiem zjadał co tylko dopadł. Po pół godziny w końcu się nasycił i ugasił pragnienie. Rakanoth ukucnął przy nim zdejmując ukradkiem łańcuchy.
- Shadow. - szepnął.
Gryf spojrzał uważnie.
- Teraz uciekniesz. Weźmiesz to... - pokazał kryształ i schował w jego obroży. - zaniesiesz do swojej pani. - poklepał go czule po głowie i przytulił, póki jeszcze mógł. - Uciekaj głupcze. Zanim zmienię zdanie.
<Tari? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz