Wojownik zaśmiał się ciągnąc ją w górę i opierając mocno o ścianę. Śmiał się długo i szczerze.
- Nie no... jesteś najbardziej nienormalnym demonem z jakim się kiedykolwiek spotkałem. - ponownie pacnął ją palcem w nos i otarł łzy rozbawienia z oczu.
- Co? Ja mówię poważnie.
- Ja też. - spoważniał natychmiast i przyjrzał się jej krwi. - Ciekawe.
- Co?
- Nie ważne. No nic. Poszukaj innego frajera do brudnej roboty. Ja mam dziś inne zadanie.
- Zaraz... nie zabijesz mnie?
- Złe pytanie. - pokręcił palcem i ruszył spokojnie w stronę wielkiej, drewnianej tablicy z wywieszonymi zleceniami.
Zdjął kilka z nich z marsową miną.
- O! Zobacz mamy zgraję wampirów na północ od miasta.
- Wybornie. - mruknęła podchodząc do niego.
- Rusz zad i chodź. - mruknął podając jej chusteczkę.
Starła resztkę ciemnej krwi.
-Czyli jednak mnie zabijesz?
- Może oni to zrobią? - powiedział idąc do stajni. - Masz konia?
- Nie.
- To nie dooobrze. - podszedł do rozpadającej się szopy i wkroczył pewnie, omijając zaspanego stajennego. Dotknął głowy karego rumaka. - Jak zamierzasz ze mną jechać na jednym koniu?
Wydawała się zmieszana ale zaraz odzyskała pewność siebie.
- A jak nie pojadę?
- Trudno.
- Zostawisz tu demona?!
- No baaa.
- Jesteś pogromcą! A gdzie poczucie obowiązku?
Rozejrzał się i wzruszył ramionami.
- Daj mi śniadanie które mnie nie zabije od środka, a ci powiem.
<Kyrie? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz