- Myślę, że zabiorę naszą przyszłą Królową do komnaty aby nie musiała was już dłużej oglądać. - powiedział nagle Malthael.
Desmodor ukrył sprawnie uśmieszek. Póki co też uważał, że tyle wystarczy na pierwszy raz.
- Clarisso? - zapytał dla pewności.
Dziewczyna kiwnęła głową i przyjęła rękę Malthaela aby w końcu opuścić leże lwa. Gdy byli za drzwiami omal nie upadła, ale podtrzymał ją szybko.
- Było aż tak źle? - zapytała blada.
- Bogowie dziewczyno! Weź się uspokój i oddychaj... no wdech...
Wzięła głęboki wdech, odprowadzana przez niego do platformy teleportacji.
- I wydech. - kontynuował.
- Dobra już mi lepiej.
- Nie wyglądasz.
- No, ale powiedz. - zapytała wpatrując się wielkimi, pełnymi nadziei oczami. - Polubią mnie?
Czy mógł jej powiedzieć prawdę? Patrzeć jak gaśnie w tych pięknych oczach iskierka? Jasne.
- Nie.
- Ale...
- Clarisso. To za szybko aby powiedzieć cokolwiek. Poza tym powinnaś mieć ich tam, gdzie światło nie dochodzi. Niech cię nie obchodzą. Nie z nimi się zwiążesz. - potarmosił jej włosy psując misterną fryzurę.
Warknęła na niego starając się doprowadzić ją do porządku.
- Chodź marchewo. Zasłużyłaś na odpoczynek.
- Nie nazywaj mnie tak!
- To rozkaz?
- Jasne!
Machnął na nią ręką z irytującym uśmieszkiem.
- Dużo wody upłynie zanim jakikolwiek wypełnię. I jeśli.
<Clary? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz