Zarumieniła się nieco.
- Przepraszam... ale Okruszku to na nigdy chyba nie powiem.
Uśmiechnął się dziwnie.
- Dlaczego nie? Sprawisz mi przyjemność. - przesunął się nieco do niej, ale tego nie zauważyła zajęta zaglądaniem do szaf.
Pustych... jeśli nie liczyć pięknej kolekcji pajęczyn z lokatorami. Pisnęła i wpadła na niego, odskakując.
- Mmm boisz się pająków? - pogładził jej włosy.
- Tak, bardzo.
- Zrobi się z nimi porządki. Potem.
- Och zapomniałam. - spojrzała uważniej. - Jestem Elaiza Silverstone.
- Eli.
- Tak. - skłoniła głowę. - Nie mam chyba z czego ugotować. Tu NIC nie ma.
- Ale meble są nie?
Zaśmiała się radośnie. Chyba pierwszy raz od przybycia tu.
- Tak, ale nimi się nie najesz... em... Boreaszu.
Uśmiechnął się tak, że każdemu normalnemu przeszłyby ciarki po plecach.
- Pójdziemy do sklepu.
Pisnęła radośnie i przytuliła się do niego.
- Na prawdę? Pójdziemy?
Spojrzał na nią zaskoczony ale zaraz potem uśmiechnął się i objął ją mocniej. Pewnie pomyślał, czemu nie? Skoro sama mi się w ramiona ładuje?
- Oczywiście kruszynko. To całkiem niedaleko stąd. Ale musisz się ubrać bo tam jest jeszcze zimniej.
Kiwnęła głową i zaczęła biec po schodach do swojego pokoju. Zarzuciła sweter, jakiś płaszcz, przypominający raczej starą szmatę, dodała wysłużony szal i zadowolona ruszyła ponownie do kuchni. Tam go jednak nie było. Przez chwilę pomyślała, że ją oszukał. Nigdzie nie pójdą. W wielkich oczach zabłysł zawód i żal. Ravanhael jednak czekał już przy drzwiach.
- Elaaaizo.
Pobiegła do niego radośnie.
- Już jestem gotowa.
Spojrzał z krzywą miną na ubranie.
- Na prawdę musimy ci coś kupić. To jest paskudne.
Zarumieniła się ze wstydu i opuściła głowę.
- Ja wiem... ale...
- Cicho. Idziemy. - chwycił ją pod rękę i otworzył drzwi.
Jeśli w domu było zimno to na zewnątrz panowała Syberia. Mocny, marznący wiatr targał jej włosami. Przytuliła się do maga, drżąc.
- Raz dwa i będziemy w domu.
- Wiee...wieee..wierzę. - jęknęła chowając twarz w jego plecach.
<Hehe Bori? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz