.

.
.
.

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Flawii - Cd. Darricka

Dziewczyna mocniej okryła się płaszczem. Położyła się na miejscu gdzie gałęzie się rozchodziły. Wygodnie się ułożyła i zamknęła oczy, czuła jak delikatnie burczy jej w żołądku. Od zawsze było wiadome że samymi owocami człowiek się nie naje. Okryła się jeszcze dokładniej płaszczem podciągając do brzucha nogi. Było jej ciepło i czuła się bezpiecznie w koronie drzewa. Czy to prawda że tam gdzie był Darrick są większe drzewa? Możliwe ale musiałaby to zobaczyć, z pewnością starałaby się na nie wspiąć. Nawet jeśli to miałaby to być jej ostatnia rzecz w życiu wlazłaby tam. Zadawało jej się że zasnęła bo nagle usłyszała jakieś krzyki. Ktoś ją przezywał, a ona tego nie znosiła. Wściekła od razu zerwała się i patrzyła kto tak do niej się wydziera. Usiadła na jednej z gałęzi i się przyjrzała.
-Rudzielcu obudź się! - Krzyczał Darrick, gdy zobaczył że Flawia wstała uśmiechnął się. - Łap to.
Rzucił w górę ogromną torbę Flawia ją złapała, ale straciła przy tym równowagę. Ta torba była tak ciężka że Flawia przechyliła się trzymając torbę w rękach. Poleciałaby do tyłu gdyby nie wisiała zaczepiona na nogach. Wiedziała jednak że długo tak nie wytrzyma, była wyciągnięta na całą długość, a siła grawitacji uparcie ciągnęła potwornie ciężką torbę w dół.
-Darrick pomóż mi! - Wydarła się Flawia widząc jak książę wspina się po drzewie. Z dołu by nie dosięgnął, nawet gdyby skoczył. Dziewczyna czuła jak gałąź wbija jej się pod kolanami. Drzwi były podparte kilkoma masywnymi badylami, słyszała jak ludzie walą w drzwi. - Darric szybciej! Nogi mnie cholernie bolą i ręce też!
Wojownik w końcu dotarł do gałęzi i pociągnął Flawię za nogi. Usadzili się na rozłożystych gałęziach, i dziewczyna zaczęła masować obolałe miejsca pod kolanami.
-Szybciej nie było można? - Spytała niezadowolona, gdy tak wisiała to mocno ją rozciągnęło i znów zaczęły jej doskwierać wcześniej stłuczone plecy.
-Gdybyś tak nie spała jak niedźwiedź to nie byłoby problemu i takiego pośpiechu. Musiałem zastawić drzwi, aby mnie nie dogonili. - W tym samym momencie drzwi nie wytrzymały i na zewnątrz wyleciało chyba z trzydzieści osób. W tym zdenerwowany Dante.
-Dante! - Krzyknęła Flawia, a mężczyzna odrobinę przybliżył się do drzewa. Dobrze pamiętał ostatni lot do kurnika zafundowany przez Darricka.
-Czego chcesz!?
-Odpuść sobie! Tylko się przy tym wszystkim namęczysz!

<Dante, Darric? Oni kiedyś będą musieli zejść z tego drzewa ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz