Dziewczyna mocniej okryła się płaszczem. Położyła się na
miejscu gdzie gałęzie się rozchodziły. Wygodnie się ułożyła i zamknęła
oczy, czuła jak delikatnie burczy jej w żołądku. Od zawsze było wiadome że
samymi owocami człowiek się nie naje. Okryła się jeszcze dokładniej
płaszczem podciągając do brzucha nogi. Było jej ciepło i czuła się
bezpiecznie w koronie drzewa. Czy to prawda że tam gdzie był Darrick są
większe drzewa? Możliwe ale musiałaby to zobaczyć, z pewnością starałaby
się na nie wspiąć. Nawet jeśli to miałaby to być jej ostatnia rzecz w
życiu wlazłaby tam. Zadawało jej się że zasnęła bo nagle usłyszała
jakieś krzyki. Ktoś ją przezywał, a ona tego nie znosiła. Wściekła od
razu zerwała się i patrzyła kto tak do niej się wydziera. Usiadła na
jednej z gałęzi i się przyjrzała.
-Rudzielcu obudź się! - Krzyczał Darrick, gdy zobaczył że Flawia wstała uśmiechnął się. - Łap to.
Rzucił w górę ogromną torbę Flawia ją złapała, ale straciła przy tym
równowagę. Ta torba była tak ciężka że Flawia przechyliła się trzymając
torbę w rękach. Poleciałaby do tyłu gdyby nie wisiała zaczepiona na
nogach. Wiedziała jednak że długo tak nie wytrzyma, była wyciągnięta na
całą długość, a siła grawitacji uparcie ciągnęła potwornie ciężką torbę w
dół.
-Darrick pomóż mi! - Wydarła się Flawia widząc jak książę wspina się po
drzewie. Z dołu by nie dosięgnął, nawet gdyby skoczył. Dziewczyna czuła
jak gałąź wbija jej się pod kolanami. Drzwi były podparte kilkoma
masywnymi badylami, słyszała jak ludzie walą w drzwi. - Darric
szybciej! Nogi mnie cholernie bolą i ręce też!
Wojownik w końcu dotarł do gałęzi i pociągnął Flawię za nogi. Usadzili
się na rozłożystych gałęziach, i dziewczyna zaczęła masować obolałe
miejsca pod kolanami.
-Szybciej nie było można? - Spytała niezadowolona, gdy tak wisiała to
mocno ją rozciągnęło i znów zaczęły jej doskwierać wcześniej stłuczone
plecy.
-Gdybyś tak nie spała jak niedźwiedź to nie byłoby problemu i takiego
pośpiechu. Musiałem zastawić drzwi, aby mnie nie dogonili. - W tym samym
momencie drzwi nie wytrzymały i na zewnątrz wyleciało chyba z
trzydzieści osób. W tym zdenerwowany Dante.
-Dante! - Krzyknęła Flawia, a mężczyzna odrobinę przybliżył się do
drzewa. Dobrze pamiętał ostatni lot do kurnika zafundowany przez
Darricka.
-Czego chcesz!?
-Odpuść sobie! Tylko się przy tym wszystkim namęczysz!
<Dante, Darric? Oni kiedyś będą musieli zejść z tego drzewa ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz