- Czego się tak boisz, moja droga? - syknąłem złowieszczym szeptem, jaki był charakterystyczny dla demona, którego postać przybrałem.
- Wyjdź! Wyjdź albo cię zabiję! - chyba próbowała opanować swój głos, co nie do końca jej wychodziło.
- Jak sobie życzysz, panienko... - wyszedłem z cienia, ukazując powiedzmy sobie szczerze, nie najpiękniejsze oblicze. Dziewczyna zapiszczała i zrobiła krok do tyłu. Chwilę później zrozumiała swój błąd. Nie wiedziała czy nie chcę jej zaatakować, a cofnięcie się było oznaką strachu, słabości. Wyprostowała się więc i spróbowała przybrać groźną minę.
- Daj spokój, moja droga. Gdybym chciał cię zabić zrobiłbym to, zanim mnie zauważyłaś.
- Cz.. Czym ty jesteś? - uświadomiłem sobie, że nie wróciłem do ludzkiej postaci. Naprawiłem więc swój błąd. Kiedy miałem już swoje ciało, obok mnie pojawił się Myka.
- Zmiennokształtnym, kochanie. Jestem Kovu, a to Myka, mój ślepy skrzydlaty lew albinos. - uśmiechnąłem się zawadiacko.
< Luania?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz