.

.
.
.

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Krigara - Cd. Florence

Krigar spojrzał nerwowo na wojownika w czarnej zbroi.
- Witaj Oswald. - pokiwał.
- Krigar, co tu robisz? Miałeś złożyć meldunek Dacarathowi. Znowu jest na ciebie wściekły.
Chłopak zaklął pod nosem.
- No wieeem, ale coś mnie zatrzymało.
- Znowu potknąłeś się o własne nogi? - zadrwił.
Krigar zrobił się cały czerwony.
- Ja nie...
- Dobra, nieważne.
Ruszył przed siebie zostawiając go na szczęście samego. Gdy tylko zniknął z zasięgu wzroku niedoszły wojownik zanurkował w krzakach.
- Przepraszam ale oni bywają... no... gdyby wyczuli w tobie demona, zabiliby bez zadawania pytań.
- To co mam teraz zrobić? - syknęła.
- Myślałem, że uda mi się cię przeprowadzić. Tamten namiot jest mój i jeśli ominiemy strażników...
- Ale mówiłeś, że mnie wyczują.
- Tylko niektórzy mają taki talent. Znaczna większość to tylko zwykli wojownicy.
Zagryzła wargę.
- Dobra, prowadź.
Wstał i ruszył niepewnie. Zaraz potem zatrzymał się i zaczął cofać.
- Chodu! - syknął.
Nie zdążyli. Wojownicy, najpewniej na patrolu, zaszli im drogę. W pogotowiu trzymali pokryte srebrem włócznie.
- Co to ma znaczyć? Ona... - skrzywił się jeden. - To demon?!
- N...nie... nie...-  bełkotał.
- Zabić ją!
Krigar stanął przed nimi z miną zbitego szczeniaka.
- Nie możecie!
- Doprawdy? A kto nam zabroni? - zadrwili.
- Co się tu dzieje? - usłyszeli nieco zachrypnięty głos.
- Książe Darricku, to demon jest. - warknął wojownik do nadchodzącego mężczyzny.
Był wysoki i dobrze zbudowany, ale za nic nie wyglądał jak książę. Miał tylko wysłużone ubranie typowe dla podróżników. Pod nim skrywał dobrą zbroję za którą można kupić spore miasteczko. Czerwone włosy związał z tyłu.
- Demon? - podszedł do niej i z dziwnym uśmieszkiem obejrzał. - Ładniutki. - zerknął na bladego Krigara. - Dobra nic tu po was. Przejmuję ją.
- Ale...
- Sio. - pomachał niezgrabnie rękami a wojownicy niechętnie ustąpili. - Dobra Krigar w jakie tym razem bagno wdepnąłeś? To demon jak się patrzy, a przynajmniej ma w sobie ich część.

<Florence? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz