Siedziałam nerwowo niedaleko mężczyzny, czekając na barmana, który poszedł przekazać zamówienie kucharce. Spuściłam głowę i schowałam twarz za zasłoną włosów, próbując zignorować obecność pogromcy demonów.
Pogromcy takich jak ja.
Barman wrócił i zapytał się, co bym sobie zażyczyła. Uśmiechnęłam się słodko i poprosiłam o malutkie grzanki, a do tego jakiś dobry sok. Odwzajemnił uśmiech i zniknął za kontuarem. W czasie oczekiwania, zaczęłam bawić się swoimi palcami i obkręcałam różne pierścionki na palcach. Największy onyks, kamień rodzinny, blyszczał się złowrogo, emanując - w każdym razie w moim odczuciu - złowrogą aurą. Westchnęłam cicho.
Po dziesięciu minutach w końcu kelnerka przyniosła nam obojgu zamówione dania. Wzięłam gryz grzanki i łyk soku pomarańczowego. Odetchnęłam z ulgą i wtedy go usłyszałam.
Ten głos, który prześladował mnie w koszmarach.
Głos, którego nikt nie znał, a równocześnie każdy poznawał.
Głos najczarniejszej duszy na tym nędznym świecie, strąconej z niebios.
Nie uciekniesz ode mnie, córeczko.
Potrząsnęła głową, zwracając tym samym na siebie uwagę rycerza.
Zasiądziesz na tym tronie, choćbym miał cię do niego przywiązać!
Krzyk buchnął jej w głowie, a na policzku pojawiła się rana. Długa szrama, z której sączyła się krew. Wynik rozmowy z szatanem.
A ta krew nie była normalna.
Nie była czerwona, jak ludzka.
Złota, jak anielska.
Błękitna, jak u Dżinów.
Nie różnokolorowa, jak u wróżek i żywiołaków.
Była czarna.
Czarna jak smoła, co zdążył zauważyć mężczyzna siedzący obok.
<Hmmm? Biorę się za Florankę ^^>
Pogromcy takich jak ja.
Barman wrócił i zapytał się, co bym sobie zażyczyła. Uśmiechnęłam się słodko i poprosiłam o malutkie grzanki, a do tego jakiś dobry sok. Odwzajemnił uśmiech i zniknął za kontuarem. W czasie oczekiwania, zaczęłam bawić się swoimi palcami i obkręcałam różne pierścionki na palcach. Największy onyks, kamień rodzinny, blyszczał się złowrogo, emanując - w każdym razie w moim odczuciu - złowrogą aurą. Westchnęłam cicho.
Po dziesięciu minutach w końcu kelnerka przyniosła nam obojgu zamówione dania. Wzięłam gryz grzanki i łyk soku pomarańczowego. Odetchnęłam z ulgą i wtedy go usłyszałam.
Ten głos, który prześladował mnie w koszmarach.
Głos, którego nikt nie znał, a równocześnie każdy poznawał.
Głos najczarniejszej duszy na tym nędznym świecie, strąconej z niebios.
Nie uciekniesz ode mnie, córeczko.
Potrząsnęła głową, zwracając tym samym na siebie uwagę rycerza.
Zasiądziesz na tym tronie, choćbym miał cię do niego przywiązać!
Krzyk buchnął jej w głowie, a na policzku pojawiła się rana. Długa szrama, z której sączyła się krew. Wynik rozmowy z szatanem.
A ta krew nie była normalna.
Nie była czerwona, jak ludzka.
Złota, jak anielska.
Błękitna, jak u Dżinów.
Nie różnokolorowa, jak u wróżek i żywiołaków.
Była czarna.
Czarna jak smoła, co zdążył zauważyć mężczyzna siedzący obok.
<Hmmm? Biorę się za Florankę ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz