.

.
.
.

piątek, 2 stycznia 2015

Od Liwii - Cd. Vigo

Liwia wróciła do pokoju i wypuściła stworka na podłogę.
-Jeszcze raz tak zrobisz, a przez tydzień nie dostaniesz niczego do jedzenia. - Powiedziała groźnym tonem, a Miralo spojrzał na nią wystraszonym wzrokiem. Rozumiał co znaczy ten ton, już raz dostał podobnego typu karę. Liwia położyła się na łóżku i patrzyła w sufit. Potem przeniosła się pod okno. Podstawiła krzesło i usiadła na nim, oparła ręce o parapet i osadziła na nich swoją głowę. Niebo było usiane gwiazdami, tak pięknie błyszczały. Widziała również księżyc, był ogromny. Z czasem niebo stawało się coraz jaśniejsze. Świtało, więc Liwia zeszła na dół zakluczając w pokoju małego Miralo. Weszła do kuchni, póki co była tam tylko jedna kucharka. Pani Amanda była mówiąc osobą przy kości, wspaniale gotowała. Liwia szczerze ją lubiła, była dla niej prawie jak matka.
-Dzień dobry Liwio.
-Dzień dobry pani Amando.
-Chyba źle spałaś, słoneczko. - Powiedziała kobieta podchodząc do niej i dotykając jej czoła. - Ta pełnia źle na ciebie wpływa. Może pójdź się połóż.
-Dziękuję za troskę, ale ja nie daje rady zasnąć. - Powiedziała Liwia krojąc chleb.
-Może ja to pokroję, jeszcze palce sobie poucinasz.
-Ja pokroję. Jestem jeszcze do tego zdolna. Pani chyba również się nie wyspała.
-Nie do końca. Byłabym ci wdzięczna gdybyś mi coś zaśpiewała.
Liwia przez chwilę myślała, aż w końcu zaczęła śpiewać coś radosnego. Pani Amanda stanęła przy garnku coś mieszając. Cały dzień coś szykowała to na obiad, to na kolację. Wsłuchiwała się w radosny śpiew Liwii, śpiewała głośno ale czysto. Człowiek jak coś lubił robić to podobno zawsze robił to dobrze. Na kilku talerzach było przygotowane śniadanie. Chleb jakieś wędliny i sałatka z warzyw, herbata się jeszcze zaparzała. Amanda zawsze mówiła że człowiek budzi się z rana dopiero wtedy gdy wypije coś ciepłego. Liwia wzięła jeden kubek z herbatą i się napiła... Liście mięty wypuściły ten charakterystyczny smak i zapach. Dziewczyna poczuła ulgę, zmęczenie po chwili zaczęło ustępować. Liwia znów zaczęła śpiewać i wzięła dwa talerze. Wyszła z kuchni nadal śpiewając, i zaniosła śniadanie klientom w końcu sali. Chodziła tak przez chwilę i zanosiła talerze i herbatę. Weszła do kuchni i spojrzała na blat, został jeszcze jeden talerz. O kimś zapomniała? Wydawało jej się że rozdała wszystkim jedzenie. Wzięła jeden talerz i kubek z herbatą. No ależ jakżeby inaczej. Oczywiście że zapomniała, Vigo siedział tuż obok lady. Zaniosła dla chłopaka jedzenie i ciepły napój.
-Jak ci się spało? - Spytał chłopak uśmiechając się.
-Zależy czy ktoś w ogóle spał.
-Ty chyba nie, skoro wchodzisz do pokojów innych ludzi w samym środku nocy. - Mówił dosyć głośno, Liwia spojrzała wściekle na chłopaka.
-Ciszej mów!
-Czemu? Twój ojciec jest strasznie zaspany, nie usłyszy nas. Chociaż twój śpiew może i go obudził.
-Co ty masz do mojego śpiew?
-Głośno śpiewasz.
-To zatkaj sobie uszy jak nie chcesz mnie słuchać. Ja lubię śpiewać i nikt mnie od tego nie powstrzyma. - Powiedziała wracając do kuchni. Wzięła kubek i spojrzała przez drzwi, chłopak jadł i zerknął na kuchnie. Liwia odsunęła się od drzwi i trzasnęła nimi mocno. Pani Amanda spojrzała na nią zaskoczona.
-Stało się coś?
-Nie... Tylko ten chłopak... Mnie denerwuje.
-Co robi?
-Nie wiem...
Kobieta głośno się zaśmiała, a dziewczyn spojrzała na nią pytająco.
-Jak się nazywa?
-Nie wiem.
-Może pójdź z nim porozmawiaj. Z pewnością znajdziecie wspólny temat. I ty też pewnie lepiej się poczujesz.
Liwia zastanawiała się przez chwilę. Może pani Amanda miała rację? Liwia wyszła z uśmiechem na twarzy i stanęła przy stoliku chłopaka trzymając w dłoniach ciepły kubek.
-Mogę się dosiąść?
-Oczywiście. - Powiedział chłopak uśmiechając się irytująco. Liwia postanowiła jednak na to nie reagować, chciała z nim tylko normalnie porozmawiać.
-Ty znasz moje imię. Może powiesz mi swoje? - Powiedziała delikatnie się uśmiechając. Miał ciekawy kolor oczu i włosów również. Zastanawiała się skąd pochodzi.
<Vigo? Patrz już jest milsza ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz