Yuni kiwnął głową zadowolony.
- Nie wiedziałem, że zamieniłaś się w tępicielkę niewolników.
Spojrzała ostro i schowała sztylet.
- Nie będę ślepa na te krzywdy. - wyminęła go z wysoko uniesioną głową.
Smok wywrócił oczami. Ale pod błagającym spojrzeniem brata nieco spotulniał.
- Poczekaj! - chwycił ja za ramię i omal nie oberwał z pięści.
Nie ma co, temperamencik miała.
- Czego chcesz? Nie będę wysłuchiwać...
- Zamknij się na chwilę. Chcę powiedzieć, że jak bardzo nalegasz... - zaczął.
- Nie nalegam.
- Jak tak ładnie prosisz.
- Ale ja... - położył jej palec na ustach.
- To pójdę z tobą. Może nawet pozwolę ci się przelecieć na grzbiecie. Jeśli nadal będziesz równie miła.
Odtrąciła jego rękę ale Mediterano z tyłu spojrzał na nią błagalnie. Jego wielkie, błękitne oczy przepełnione były potrzebą pomocy. Wiedział, że Yunashi dobrowolnie nigdy by tego nie zrobił.
- Ja nie potrzebuję twojej pomocy. - fuknęła.
Wzruszył ramionami.
- Jak chcesz. Powodzenia z wielką grupą łowców niewolników.
Zaczął iść do wyjścia z zaułka. Medi nawet się nie poruszył.
- Chyba jej tak nie zostawimy?! - warknął.
- Nie chce naszej pomocy. Nie mam zamiaru jej zmuszać. - powiedział z dziwnym uśmiechem.
- No ale oni ją zabiją!
- Każdy kiedyś umiera braciszku.
- Nie! Nie pozwolę na to! - usiadł zirytowany z miną mówiącą, że nigdzie się nie ruszy.
- Medi.
- Nie! - spojrzał cieplej na Lurinnę. - Powiedz, że potrzebujesz pomocy. On ci wtedy pomoże. - powiedział prosząco.
<Lurinna? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz