.

.
.
.

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Lurinny - Cd. Yunashi'ego

-Delikatna? Czyli słaba? Powinieneś mnie po stopach całować ze tę lawinę którą wywołałam.- Prychnęłam. Chciałam dać mu kuksańca łokciem, ale powstrzymał mnie rwący ból w boku. Skrzywiłam się.
-Uważaj, długo nam zajęło składanie ciebie. Jak się znów rozsypiesz będzie kłopot.- Uśmiechnął się patrząc mi w oczy. Nagle zdałam sobie sprawę, iż chłopak jest bardzo blisko mnie, wręcz niebezpiecznie blisko. Zdrętwiałam nieco, ale zaraz potem zacisnęłam zęby.
-Posłuchaj kotek... Jeśli okaże się, że wykorzystałeś moja nieprzytomność do jakichkolwiek świństw, to oskalpuje ci żyć i wtłoczę do niej wydłubane łyżką serce.- Warknęłam, chłopak uśmiechnął się tylko tajemniczo i jeszcze mocniej opatulił rękoma.
-Ja nie żartuję!- Syknęłam widząc, że nic sobie z tego nie zrobił. -O swoją cnotę dbam!- Dodałam. Smok chyba zasnął bo już nie odpowiedział. Westchnęłam ciężko, nie miałam nawet jak się poruszyć by zwalić go z siebie, a rana nie ułatwiała sprawy. Widziałam, że Medi też zasnął w postaci smoka niedaleko nas. Zastanowiłam się co teraz? Wszyscy byliśmy ranni przez te trolle. A zapewne uwolnienie ludzi przeznaczonych na ofiarę, skończy się walką. Ziewnęłam, zapewne długo leżałam bez ducha, ale czułam jak zmęczenie daje o sobie znać. Spojrzałam na śpiącego mężczyznę koło mnie i skarciłam się w myślach za to co właśnie zamierzałam zrobić. Przymknęłam powieki i wtuliłam się w jego ciepła ramiona. Zaraz potem znów zasnęłam.

Gdy otworzyłam oczy słońce było już wysoko, ale oba smoki nadal drzemały. Delikatnie wysmyknęłam się z ramion Yunashiego. Cicho jęknął przez sen. W obawie, że się obudzi szybko położyłam w swoje miejsce zwinięte skóry którymi byłam przykryta.
-To się zdziwi jak się obudzi.- Zachichotałam. Wstałam z cichym syknięciem spowodowanym bólem. Podwinęłam nieco top by zobaczyć co tam mam. Całą talie miałam szczelnie obwiązana bandażem, z boku rozlewała się czerwona plama. Ostrze musiało cudem ominąć nerki. Skrzywiłam się i zakryłam niemiły widok bluzką. W lodowej jaskini w jakiej się znaleźliśmy nic prócz lodu nie było. Sprawdziłam swoją torbę w nadziei na trochę jedzenia, ale nic z tych rzeczy. Smoki jak się obudzą, zapewne będą równie głodne. Znalezienie wyjścia nie było trudne, ale skorzystanie z niego to już nie było takie hop-siup. Mimo wszystko udało mi się kawałek zejść. Choć była to istna męczarnia, a na dodatek wciąż byłam osłabiona. Podczas zsuwania się po skalno-lodowej ścianie modliłam się by rana się nie otworzyła. Dotarłam do niewielkiej, ale wystarczającej zbitki drzew. Wciąż miałam daleko do prawdziwej ziemi, dostrzegłam jednak ślady zwierząt. W ciągu godziny nazbierałam trochę owoców schowanych pod śniegiem i złapałam w sidła z trzy króliki. Powrót do jaskini był jednak trudniejszy niż oczekiwałam. Nawet w pełni sił miałabym problem, teraz jednak było to niemal niemożliwe. Mimo to spróbowałam. Gdy dotarłam na górę, a nie było to wiele, bo zaledwie kilkanaście metrów padłam na wznak ciężko dysząc i ściskając bok, który porządnie mi dokuczył. Gdy uchyliłam powieki stał nade mną mocno rozzłoszczony Yuni. Uśmiechnęłam się tylko niczym niewiniątko i uniosłam swoje zdobycze.
-Mam śniadanie.- Oznajmiłam dumnie.

< Yunashi? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz