Gdy zobaczyłam że ponownie jesteśmy w opuszczonym budynku odsunęłam się od mężczyzny cała roztrzęsiona. On mnie szuka..? Jak mam to odebrać? Szuka mnie bo nie ma z nim normalnie porozmawiać.. czy za mną tęskni? Byłam w ogromnej euforii.
-No to obje się myliliśmy.-westchnął.-Co z tobą?
-On mnie szuka..-uśmiechnęłam się.
Szczerze powiedziawszy w duchu cieszyłam się jak małe dziecko.. nie ukrywajmy : ja jestem dzieckiem. Odwróciłam się w stronę mężczyzny z uśmiechem.
-Ten uśmiech i pozytywna aura mnie przytłacza.-westchnął.-Aż tak się cieszysz? Ale powiedz mi maleńka kto powiedział że cię oddam? Kto powiedział że cię znajdzie?
Mina momentalnie mi zrzedła.
-On..na pewno mnie znajdzie i uratuje.-powiedziałam.
-Nie łudź się słodziutka. Jestem od niego potężniejszy.
Podniósł się i stanął na przeciw mnie. Poczułam się taka mała i bezbronna.. z resztą tak też było.
-Nie radzę ci ze mną zadzierać. Wystarczy jeden ruch mojej dłoni a ty obrócisz się w proch.-uśmiechnął się paskudnie.-Rozumiesz? A do czasu aż w końcu poznam osobnika który jest twoim właścicielem ty będziesz posłuszną niewolnicą. Jasne?-złapał mnie za podbródek i podniósł głowę do góry, patrzyłam mu prosto w oczy.
Pokiwałam wystraszona głową.
-A teraz siadaj i nie przeszkadzaj mi.
Grzecznie usiadłam w wyznaczonym przez niego miejscu.
(Garuda?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz