.

.
.
.

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Meg - Cd. Nessara

-Oczywiście.-powiedziałam i uśmiechnęłam się leciutko.
-I nie szalej za bardzo.-zaśmiał się.
-Nie jestem taka rozrzutna.
-No nie wiem, nie wiem..
-Spokojnie.-odsunęłam się delikatnie od niego.
-Więc ruszajcie. Powtórzę jeszcze raz : przed zachodem słońca macie tu wrócić.
Tak więc w ich towarzystwie opuściłam statek i ruszyłam na targowisko.
Czułam się o wiele bezpieczniej..ale nadal miałam pewne obawy. Przecież on był magiem,a jego "ochroniarze" to demony i mroczne elfy. Nawet myśl o bransoletach które mają mnie chronić nie poprawiała mi humoru.

~~*~~
Chodziliśmy już jakiś czas po targowisku. Kupiłam już ciepły płaszcz, kilka sukienek..Postanowiliśmy już wracać. Opuściliśmy zbiorowisko ludzi i kroczyliśmy opustoszałą drogą prowadzącą do portu. Jednakże drogę zagrodziło nam kilka demonów...gdy odwróciłam się zobaczyłam znajomego mi mrocznego elfa. Uśmiechnął się do mnie parszywie.
-Wracasz do domu Meg..-szepnął a po chwili znalazł się tuż obok mnie.
Zanim się obejrzałam towarzyszący mi członkowie załogi byli złapani..i nie przytomni.
-To są twoi obrońcy? Nie są jakoś specjalnie trudni do pokonania wiesz?-elf otoczył mnie swoimi ramionami. Poczułam jak moje ciało sztywnieje..to jego trucizna. Jakim cudem..!? Przecież..bransolety miały mnie chronić..!
-Wypuść mnie!-próbowałam się szarpać jednak powoli traciłam czucie w rękach.
-Nie szarp się kochanie..bo będzie gorzej.-powiedział spokojnie.-Szef kazał ich zostawić w porcie..jak się obudzą na pewno powiedzą o tym swojemu kapitanowi..czyli wszystko pójdzie po naszej myśli.
Mężczyźni kiwnęli głowami i trzymając bezwładne ciała udali się do portu.
-Zaś ty Meg..ktoś bardzo chce się z tobą zobaczyć..wiesz kto to?-zaśmiał się.
Na samo wspomnienie o nim łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam krzyczeć.
-Cii..spokojnie Meg..-przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął iść w dobrze znanym mi kierunku.
-Wypuść mnie! Słyszysz!? Puszczaj!
-Możesz sobie krzyczeć..i tak nikt nie zwróci na ciebie uwagi..
Po kilkunastu minutach krzyczenia zrezygnowałam..szlochałam cicho mając nadzieję że to tylko zły sen..za raz się obudzę..w swojej kajucie..a niedaleko mnie będzie Kapitan.
Alejka wzdłuż której szliśmy robiła się coraz węższa i ciemniejsza. Przeszliśmy przez wielką,stalową bramę. Już jesteśmy..jesteśmy przed posiadłością tego szaleńca..nie...nie...
-No Meg..jesteśmy na miejscu.
Byliśmy już w środku.
Mężczyzna zszedł wraz ze mną na najniższe piętro czyli do piwnicy. Powoli zaczęłam odzyskiwać czucie w rękach i nogach..w całym ciele.
Gdy chciałam się wyrwać zostałam brutalnie rzucona na zimną i brudną od krwi posadzkę. Niewyobrażalny ból przeszył całe moje ciało,z ust wypłynęły dwie stróżki krwi. Zamknęłam oczy.
-Witaj z powrotem Meg.-w pomieszczeniu zabrzmiał obrzydliwy rechot.-Dawno się nie widzieliśmy prawda? Musiałaś za mną okropnie tęsknić..ale spokojnie. Nadrobimy stracony czas..
Gdy otworzyłam oczy nade mną stał on. Wziął mnie delikatnie na ręce i przyjrzał się mojej twarzy.
-Wypiękniałaś..a ta krew dodaje ci uroku.-zaśmiał się.
-Zostaw mnie..-wybełkotałam.
-Nie,nie kochanie..powinnaś powiedzieć "Tęskniłam Panie"..niegrzeczna..czeka cię kara..
Zaczął mnie nieść w stronę ściany do której były przykute też inne dziewczyny. Gdy byliśmy tuż przy niej rzucił mnie na podłogę. Z mojego gardła wydobył się krzyk.
-Cicho..-powiedział i przykuł mnie do owej ściany.-A teraz..najpierw zajmiemy się twoimi włosami tak?-powiedział i wyciągnął nóż.
Gdy zbliżył go do mnie zaczęłam się szarpać i płakać. Chwycił moje włosy i szybkim ruchem obciął je za pomocą noża.
-Moje...włosy..-przeraziłam się widząc jak spadają na podłogę.
-Teraz wyglądasz o wiele lepiej..-zaśmiał się.-A teraz zobaczmy...ta sukienka jest straszna. Od kogo ją dostałaś co?
Zaczął powoli rozcinać materiał sukni. Choler.a czemu te bransolety nie działają!? Czemu!?
Gdy materiał opadł na podłogę uśmiechnął się.
-Jak dawno nie widziałem twojego cudnego ciała..-przejechał opuszkami palców po mojej skórze. Zadrżałam. Po chwili skupił uwagę na moich bransoletach. Bez większego problemu zdjął je i rzucił za siebie.
-Doprawdy..myślał że sobie nie poradzę z takim czymś?-zakpił.
Przyłożył ostrze noża do mojego brzucha.
-A teraz się zabawimy...tak..? Jak kiedyś..-oblizał wargi.
Zaczęłam się szarpać.

(Nessar? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz