.

.
.
.

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Meg - Cd. Nessara

-Tak.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej złośliwie.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy wyjmując z niej płaszcz. Zarzuciłam go sobie na ramiona i w towarzystwie marynarzy oraz żmii opuściłam statek.
[...]
Szczerze powiedziawszy bałam się tej całej wyprawy. Czułam dreszcz przechodzący po moich plecach za każdym razem gdy przechodzień spojrzał na mnie. Czy aż tak przyciągałam wzrok innych? Może to przez te strasznie obcięte włosy..
Polgara wchodziła do każdego sklepu przymierzać sukienki.. każda przymiarka trwała mniej więcej 20 minut. A i tak żadnej nie kupiła. Po co w ogóle godziłam się na to wyjście?
Zaczęło się powoli ściemniać. Niebo zrobiło się pomarańczowe a białe chmury zaczęły znikać. Większość sklepów została pozamykana jednak jeden był otwarty. Zobaczyłam w nim śliczną malachitową sukienkę, była obszyta białą koronką co wyglądało naprawdę ślicznie. Poprosiłam Polgarę o to by na mnie poczekali i o dziwo się zgodziła.
-Dziękuję.-powiedziałam i poszłam do sklepu.
W niemalże natychmiastowym tempie zostałam obsłużona. Gdy przejrzałam się w zwierciadle już przebrana uśmiechnęłam się do siebie.
-Pasuje pani tak suknia.-uśmiechnęła się do mnie sprzedawczyni.
-Dziękuję.
-A więc zapakować?
-Tak.-powiedziałam i poszłam się przebrać.
Zapłaciłam za nią i wyszłam zadowolona. Jednak ta radość szybko przeminęła gdyż przed sklepem nikogo nie było. Po jaką cholerę ja w ogóle chciałam zaufać tej żmii!?
Biegnąc udałam się do portu. Za raz po naszym powrocie mieliśmy opuścić port..
Jednak gdy dotarłam na miejsce statku już nie było. Gdy spojrzałam w niebo zobaczyłam odlatujący Ostatni Poranek. Zostałam sama.. znów...zdana tylko na siebie.
Nie widziałam nawet sensu w wołaniu bo i tak by mnie nie usłyszeli.
Osunęłam się na kolana a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Czyli już tu zostanę? Nigdy już nie zobaczę załogi..Rodricka..Li..i..Nessara..?
Zacisnęłam dłonie w pięści i nadal płacząc podniosłam się. Mimo strachu przeszywającego całe moje ciało wzięłam się w garść i nadal płacząc postanowiłam poszukać jakiegoś bezpiecznego miejsca na przetrwanie nocy. Spojrzałam do środka sakiewki w której miałam pozostałe pieniądze.. zostało mi wystarczająco na kupienie jedzenia i wody.. ale to muszę zrobić rankiem.
Snułam się po ulicach które były już opustoszałe.
Lecz mu mojemu zdziwieniu wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Uderzyłam w niego dość mocno więc upadłam na brukowy chodnik.
-P-przepraszam b-bardzo..-wypowiedziałam ze strachem.

(Garuda? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz