Demon przybrał swoją prawdziwą postać. Śledził zielonymi oczami ruchy dziewczyny i przeczesywał dłonią krótkie włosy. Po chwili przyskoczył do niej tak, że się wzdrygnęła.
- Nie zamierzam cię wypuścić. – szepnął bawiąc się kosmykiem jej włosów. Odsunęła się z wyraźną irytacją i hardo uniosła podbródek.
- Niby, czemu mnie tu zwabiłeś?! – krzyknęła. Nathaniel skrzywił się – nie lubił tych wrzasków, ale napawały go pewną satysfakcją.
- Tylko przez grzeczność. Musiałem się ukryć pod osłoną kupca, nie zaufałabyś mi. Zresztą … dziwię się, że w ogóle to zrobiłaś. – powiedział szyderczo. Odwrócił się i zaczął się przechadzać po komnacie. Liwia oparła się o ścianę kipiąc z wściekłości.
- Nie zamierzam tu czekać. Żegnam. – powiedziała twardo i skierowała się w stronę drzwi. Mężczyzna zamknął je jednym ruchem dłoni. Mimo usilnych prób dziewczyna nie mogła ich otworzyć.
- Gdzie ci się tak spieszy… - wysyczał siadając na czerwonej kanapie – Ja mam dużo czasu.
Dziewczyna postawiła swoje zwierzę na podłodze i podeszła szybkim krokiem do Władcy.
- Nie będę tracić z tobą czasu. Życie jest zbyt krótkie.
- No tak… Ale ty jesteś w ćwiartce wilkołakiem. Jeszcze sobie pożyjesz. – Nathaniel wstał i zaczął się przechadzać po komnacie.
(Liwia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz