- I nie ma tu żadnego wampira. - kontynuował Rodrick stojąc w kajucie kapitańskiej obok Nessara.
Naprzeciw było czterech wielkich mężczyzn z paskudnymi twarzami upodabniającymi ich do gargulców.
- No nie wiem. - mruknął jeden gładząc brodę. - Tak jakbym coś czuł.
- Pewnie swój smród. - warknął Nessar.
- Ty mnie obrażasz?
- Skąd, to komplement. - odparł wspierając głowę na ręce.
Miał zdecydowanie dość irytujących łowców jak na jedno życie. Zdecydował, że gdy już odlecą, wróci i ich zabije. Bardzo powoli.
- No dobra... czyli skoro nic tu nie ma... - kontynuował chyba ich przywódca.
Jako jedyny zapewne wiedział jak zawiązać buty. Nessar wstał uradowany, że to koniec i osobiście odprowadził ich do trapu. Omal nie dał kopa w tyłek na pożegnanie.
Gdy byli już daleko, spokojnym tempem ruszył pod pokład. Musiał uwolnić swoich gości. Najpierw Meg. Delikatnie dotknął ściany a ta rozstąpiła się przed nim ukazując siedzącą pod ścianą dziewczynę. Drgnęła zaskoczona i powoli wstała.
- Mam nadzieję, że nie było to dla ciebie kłopotliwe. - powiedział i ruszył do komnaty Polgary.
Drzwi rozsunęły się bezgłośnie a urocze dziewczę zostało nakryte na pakowaniu kosztowności do kieszeni. Zrobiła się cała czerwona i z głośnym szlochem rzuciła do nóg kapitanowi. Wiedziała bowiem, że już raczej nic nie zdziała.
- Błagam Kapitanie, wybacz mi... ale jak je zobaczyłam to po prostu...
Delikatnie pogładził jej włosy.
- Spokojnie. Możesz zabrać ile chcesz.
Spojrzała zaskoczona.
- N...naprawdę?
- Tak. Na Zgubie Poranka mam tego całe jaskinie. - wzruszył ramionami.
W oczach dziewczyny zabłysła chciwość i pożądanie. Skoro kapitan był tak dziany to na pewno go nie wypuści.
<Meg? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz