.

.
.
.

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Nessara - Cd. Meg

- To mnie nie obchodzi. Masz jakoś załatwić transport niewolników pod nosem strażników. - wykłócał się Nessar z wielkim mężczyzną który był jego aktualnym kontaktem.
- To nie takie proste Kapitanie.
- Nic nie jest proste... - zmarszczył brwi i spojrzał na ciemną bransoletę która zamigotała złowrogo. - Co do...
Była połączona z kajdanami jego kruszynki. Kapitana oblał zimny pot gdy bransoleta sama się odpięła. Mogło to znaczyć, że Meg umarła, lub została schwytana i ktoś zdjął piętno. Wyszeptał kilka przekleństw i bez słowa wyszedł, niemal biegnąc przez opustoszały budynek. U wyjścia siedział Rodrick na przewróconej beczce.
- Kapitanie?
- To Meg. Coś jej się stało. Roześlij ludzi. Natychmiast.
Bosman kiwnął głową i w zaskakującym tempie zniknął. Kapitan po kilku chwilach które wydawały mu się wiecznością, odnalazł resztki swojej załogi. Właściwie to co z nich zostało. Gdy tylko mroczny elf zabrał Meg, zrobiono z nich sieczkę. Cała ulica zasłana była częściami ciała. Znalazł ich tylko dlatego, że tak barbarzyński widok przyciągnął masę gapiów. Odepchnął ich ze ściągniętą lękiem twarzą. Nic jednak nie znalazł. Nie miał najmniejszych śladów a przez słońce nie mógł skorzystać z wampirzych mocy. Bez kajdan nie potrafił jej w żaden sposób namierzyć, a miasto było olbrzymie. Rozwścieczony uderzył pięścią w pobliski budynek robiąc niewielką dziurę.
- Znajdę cię... - wyszeptał.

~~*~~
Dzień miał się ku końcowi gdy Nessar, wściekły jak wszyscy diabli krążył po pokładzie Ostatniego Poranka. Powrócił ostatni zespół ale również nic nie przyniósł. Żadnych informacji.
- Kapitanie. - podszedł niepewnie Rodrick. - A jak ona po prostu nie żyje?
Chwycił go za poły koszuli.
- Nie!
- Ale to tylko niewol... zwykła dziewczyna. Wiele jest takich na świecie.
Puścił go i przebiegł nerwowo po pokładzie.
- Nie ma! Zostawcie mnie skoro jesteście równie bezużyteczni.
Wszyscy rozbiegli się we wszystkie strony a kapitan wpadł na dość szalony pomysł. Nie czekając aż się rozmyśli, zbiegł po schodach i znalazł się przed kajutą dżina. Tym razem zapukał aby go nie zdenerwować.
- Proszę.
- Li?
- O...Kapitan. A ja taki bałagan mam. - zadrwił zakuty w kajdany dżin.
- Li... porwali Meg. Musisz mi pomóc.
Dżin przybrał zamyślony wyraz twarzy. Lubił ją, ale kapitan...
- Jeden warunek.
Doszło go ostre warknięcie.
- Czego chcesz?
- Pozwolisz mi latać.
Nessar kiwnął głową i wraz z ostatnimi promieniami słońca zamienił w straszliwą bestię wampira.
- Ruszajmy.

<Meg? Już mu współczuję xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz