Kapitan spojrzał na nią zdziwiony. W lodowych oczach dostrzegła szczery zawód jej słowami. Niewypowiedziany ból. Zacisnął mocno usta i pokręcił głową.
- Nie byłabyś pierwszą, nie martw się. Jestem przyzwyczajony. - powiedział ostro i wyszedł.
Tylko wysiłkiem woli nie trzasnął drzwiami. Owiała go mocna bryza. Poszedł na dziób statku i wpatrzył się w niebo. Bardzo zabolały jej słowa. Mimo, że faktycznie nasłuchał się ich już wiele. Ale nie sądził, że kiedykolwiek ona to powie. Uderzył pięścią w reling, tłumiąc złość.
- Niech ją zaraza weźmie.
- Kapitanie? - Rodrick zaszedł go od tyłu.
- Rodrick. Zmobilizuj jeszcze dwóch. Zabieramy dziewczyny pod pokład, do ładowni.
- O...obie?
- Tak.
- Ale, że teraz?
- Czego nie zrozumiałeś w mojej wypowiedzi? - syknął.
Przełknął nerwowo ślinę. Wyczuł, że dziś nie ma już żartów z kapitanem.
- Aye Kapitanie.
Chciał być przy tym jak je sprowadzają na dół. Patrzeć im w oczy. Widzieć co czują. Dokładnie. By być potem pewnym, że zrobił właściwie. Nienawiść zniesie łatwo.
Dwaj wielcy marynarze stali w gotowości godzinkę potem. Jeden poszedł po Polgarę, a drugi po Meg. Ustawiono je na pokładzie. Kapitan stał przed nimi w wielkim kapeluszu na głowie, aby nieco odciąć się od słońca.
- Czy wiecie za co będziecie ukarane? - zapytał ostro.
Polgara podniosła nieco głowę.
- Nic nie zrobiłam Kapitanie. - zaczęła płakać i słać się na nogach.
Została ostro podtrzymana.
- Wiecie? - syknął.
- Tak. - odparła nagle Meg. - Za kłamstwo i brak zaufania.
Wciągnął ze świstem powietrze.
- Pod pokład z nimi.
Polgara wyrywała się z krzykiem ale w końcu zataszczyli je daleko w dół. Nie było tu niemal wcale światła. Niewielka lampka oliwna stała w rogu. Klatki... było ich pełno. W większości puste. Jedną zajmował wielki minotaur przeżuwający jakieś krwiste ochłapy. Drugą wychudzony mężczyzna. Dziewczyny swoje miejsca dostały daleko od nich, w osobnych celach. Miały tyle miejsca aby mogły położyć się i przejść kilka kroków w każdą stronę. To było straszne miejsce. Dla pewności między ich celami była jedna wolna, aby nie mogły się atakować przez kraty. Kapitan zamknął je osobiście i spojrzał na każdą z cierpliwością.
- Będę codziennie przychodził aby was pytać o to samo. Dlaczego zostałyście ukarane. Jeśli odpowiedź mi się nie spodoba, posiedzicie tu nieco. - odwrócił się na pięcie i ruszył z resztą do wyjścia.
Po dwóch godzinach jednak wrócił i z dziwnym smutkiem spoglądał na Meg. Przyniósł im jedzenie a Rodrick koce. Zapowiadała się długa odsiadka.
<Meg? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz