Dziwne pnącza zaraz po teleportacji owinęły jego skrzydła. Nie podobało mu się to. Absolutnie. Pozrywał je szybko z krzywą miną i dobywając miecza ruszył przed siebie. Znalazł się w istnym labiryncie korytarzy wyglądających jak naturalne jaskinie. Gdy jednak się przyjrzał ujrzał na ziemi ładne kafelki. Jako "demon" potrafił mniej więcej widzieć w ciemnościach, więc zbyt często się nie potykał. Dotarł do wielkich wrót ozdobionych pięknymi scenami męki. Uznał jednak, że potem tu wróci i podaruje je na urodziny Malthaelowi.
W środku dostrzegł coś na kształt sali tronowej. Na wielkim podwyższeniu została umieszczona Katharsis. Nie poruszała się i Rakanothowi serce na moment stanęło.
- Kath. - jego cichy głos niemal urósł do krzyku podchwycony przez gładkie ściany.
Pomieszczenie było puste ale nieprzyjemne uczucie obserwowania mroziło krew w żyłach. Podszedł ostrożnie do niej i zaczął odpinać łańcuchy. Dziewczyna była blada i lodowata.
- Katharsis. - szepnął biorąc jej twarz w dłonie.
Otworzyła z trudem oczy.
- Kim...
- Ciii. - wyszeptał i trzasnął mieczem w ostatnie więzy.
Pękły z hukiem a z tyłu wyczuł jakiś ruch. Odwrócił sie w porę by ujrzeć wysokiego czarownika z kosturem.
- Witaj demonie.
- Kim jesteś. A zresztą nie ważne. I tak cie zabiję za to co jej zrobiłeś.
Zaśmiał się okrutnie.
- Powinieneś mi dziękować.
- Doprawdy?
- To wojowniczka Helados. Oni was zabijają.
Katharsis zamrugała, pozbywając się resztek zamroczenia z umysłu.
- Rakanoth? - wyszeptała.
Dotknął jej dłoni w uspokajającym geście.
- Na co ci ona? Jest słaba. - mruknął Alduin.
- Jej krew ma w sobie moc. Pomoże ożywić potężnego demona. Zostanę nagrodzony... - pokiwał w zamyśleniu głową. - Nie przeszkadzaj mi.
Rakanoth wymierzył w niego mieczem.
- Ona jest mi potrzebna. Znajdź inną ofiarę.
<Kath? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz