.

.
.
.

niedziela, 4 stycznia 2015

Od Shanga - Cd. Alice

Shang usiadł wygodniej pod rozłożystym drzewem.
- Uważaj, bo pomyślę, że mnie lubisz.
- Nie.
- Zupełnie? - zapytał z nutką zawodu w głosie.
- Absolutnie.
Spojrzał gdzieś w bok a dziewczyna zaśmiała się i nacisnęła na ranę. Syknął bo tak należało. Nic jednak nie poczuł. Musiałby otrzymać większą aby ból choć nieco dotarł do niego.
- Pokaż mi te zadrapania. - mruknęła przyglądając sie paskudnym śladom pazurów na jego torsie.- Okropność. Boli?
- Nie.
- To dobrze, bo mnie tak jak na to patrzę.
Uniósł wyżej brwi.
- No kto by pomyślał. Jesteś wrażliwa.
Oberwał za to lekko w bok.
- Nie jestem. Nie mam tu żadnych opatrunków.
- Zignoruj to. Samo się zagoi.
- Kiedy?
- Słońce jest za wysoko. Moje moce i energia słabną. Normalnie bym spał gdzieś w ciemnym miejscu.
- Przeze mnie nie śpisz? - zapytała zaskoczona.
- Nie. Ale zrobisz sobie krzywdę gdy tylko usnę. - mruknął.
- Nie jestem dzieckiem!
- Gorzej. Jesteś kobietą.
- Ty parszywy!...
Zaśmiał się i wyprostował nieco skrzydła. Również były pocharatane.
- Następnym razem ja wybieram jaskinię. Masz zły gust.

<Alice? xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz