Nie wiedziała co powiedzieć. Dante chciał zabić Krigara? Własnego brata?
Ale dlaczego? Przecież nie miał do tego żadnych powodów. Dała znak
woźnicy, ten zatrzymał konie. Delikatnie odchyliła głowę chłopca.
Przyjrzała się czerwonym śladom ja jego szyi.
- Spuchnie.- stwierdziła spokojnie
Teraz była pewna, że nie była to infekcja, a nawet nie ta magiczna.
Mężczyzna padł ofiarą jakiegoś zaklęcia, a może czegoś więcej. Przecież
nikt o zdrowych zmysłach nie zrobiłby czegoś takiego członkowi rodziny!
- Wsiadaj na konia.- mruknęła
Nastolatek spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- A ty?- zapytał cicho
- Przejdę się. Ruch to zdrowie, prawda?- wymusiła uśmiech
Głos miała matowy, próbowała jakoś go zabarwić- bezskutecznie. Tylko
dlaczego tak bardzo zależało jej na nich obu? Przecież jeszcze nigdy nie
przejmowała się losem innych. Pomogła zielonookiemu wdrapać się na
siodło. Trząsł się jak osika. W dłoniach ściskał aksamitną grzywę
zwierzęcia. Elfka prowadziła klacz. Przechodząc obok starego elfa
szepnęła, żeby ruszał. Co chwilę spoglądała w bok, jakby czegoś szukała.
Istotnie tak było. Kilkaset lat wstecz wyryła na jednym z drzew znak-
"X" otoczony pięcioma gwiazdkami. A to tylko dlatego, że właśnie wtedy
bawiła się z rówieśnikami w "śledztwo".
- Wszystko będzie dobrze.- powiedziała dość pogodnie
- Nie kłam, proszę.- szepnął Krigar
- Nie kłamię. Jeżeli w coś wierzysz, to to coś przybiera materialną
formę. Przynajmniej tak mówią elfickie księgi i legendy.- tłumaczyła
- Naprawdę? Nie wiedziałem...
- Wiele osób o tym nie wie. Elfy niezbyt chętnie dzielą się wierzeniami, legendami, tekstami ksiąg i wieloma innymi.
- Jesteś inna.- stwierdził
- Toż to oczywista oczywistość!- zaśmiała się- Od każdej reguły są wyjątki.
Uśmiechnął się lekko, ten malutki gest sprawił Anor prawdziwą radość.
Zachwiała się lekko, przez kilka sekund widziała tylko mrok. Jednak
szybko wróciła do siebie Widząc zaskoczonego chłopaka tylko machnęła
ręka. Czasem tak miała, zdążyła przyzwyczaić się do taki drobnych
incydentów.
- To normalne.- powiedziała spokojnie- O, popatrz! Jeszcze chwila i będziemy w wiosce!
Rzeczywiście, minęli pozostawiony przez nią znak.
~*~
Zasnął bez większych problemów. A co takiego mu się śniło? Bezkresne
niebo. Szybował w towarzystwie większych od niego gryfów- Aliery i
Greida. Był ich bratem, jednak różnił się od nich. Jako jedyny z nich
miał ciemne pióra oraz nie grzeszył wzrostem. W dole zauważył dorodną
sarnę. Zaskrzeczał głośno, zaczął pikować. Uderzył w ofiarę z
niewiarygodną siłą. Coś trzasnęło, roślinożerca wydał z siebie okrzyk
agonii. Padł pod nagłym atakiem Shadowa. Sam zabójca bez zbędnych
ceregieli zajął się posiłkiem. Był to dla niego niezwykle słodki sen.
Ktoś kto miał okazję zobaczyć go śpiącego musiał pękać ze śmiechu.
Dlaczego? Zwierzak na zmianę ćwierkał i machał to skrzydłami, to łapami.
Raz po raz przekręcał się na bok. Po dłuższym czasie powoli otworzył
oczy i ziewnął. Wstał. Przestraszył się początkowo nie mogąc zauważyć
Rakanotha, jednak szybko uspokoił się. Podszedł do tymczasowego
właściciela. Usiadł przed nim. Machał ogonem, przekręcał łebek. Był tak
głodny, że dla kawałka mięsa mógł zrobić dosłownie wszystko. Zaćwierkał
melodyjnie. Jedzenie- to jedyna rzecz o której myślał. Nawet na chwilę
zapomniał o Anor. No dalej, nie każ mi czekać.- pomyślał.
<Krigar? Dante?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz