Yunashi spojrzał groźnie na dziewczynę.
- Co ty wyprawiasz do wszystkich diabłów?! - warknął kucając i przyglądając się jej okrwawionemu bokowi.
- No...
- Cicho.
Chwycił ją delikatnie na ręce, ale nawet to spowodowało ukłucie bólu. Skuliła się z cichym jękiem.
- Zasłużyłaś sobie. Bogowie, czy naprawdę musisz nam udowadniać, że jesteś samobójczynią?!
- Nie jestem! - syknęła zaciskając z bólu zęby.
- Cicho.
Położył ją delikatnie na futrach a Mediterano zajrzał zmartwiony. Miał teraz formę smoka i spoglądał na nią przerażony.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?
Jęknęła starając się przyjąć najlepszą pozycję. Nie udało się.
- No... chciałam zrobić niespodziankę. - powiedziała słabo.
- I udało ci się. - warknął Yunashi.
Zaczął delikatnie zdejmować z niej górne ubranie. Zamachnęła się bojowo.
- Przestań!
- Muszę opatrzeć ranę.
- Ale...
- Przecież nie zrobię tego przez tą kamizelkę i bluzkę.
- Nie będziesz mnie oglądał nago!
- Prawie nago. - wzruszył ramionami.
- Pomarz sobie!
- Lurinno wykrwawiasz się. Poza tym będę uważał i... no... nie uniosę tak wysoko.
- Nie ufam ci.
- Jak miło . -warknął. - Mam cię od razu pożreć? Zaoszczędzi nam to czasu.
Mediterano trącił go nosem.
- Yuni ona cierpi.
- Trudno.
- Nie martw się, przypilnuję go. - pokiwał głową lodowy smok.
- Pocieszające. - syknęła.
Czarne mroczki powoli tańczyły jej przed oczami. Yunashi nie czekając dłużej ostrożnie uniósł bluzkę i rozplątał zakrwawiony bandaż.
- Nie wygląda dobrze. Potrzebny będzie uzdrowiciel.
- N...nie chcę. - westchnęła.
- Nie pytałem cię o zdanie. - zaczął delikatnie zakładać nowy opatrunek. - Chyba z misji ratunkowej nici. A gdybyś na początku mnie o pomoc poprosiła...
Dostał cios w bok od brata.
- Nie denerwuj jej bardziej.
- Mmm dobra. - założył opatrunek i okrył ją kocami. - Nie ruszaj się głupia, bo cię zwiążę.
<Lurinno? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz