Yuni stał przez kilka minut z głupkowatym nieco uśmiechem. Starał się zrozumieć co przed chwilą powiedziała, serio. Pokiwał nawet mądrze głową. Ale nie zmieściło mu się w niej ani słowo. No może oprócz "co zostanie". Wzruszył ramionami, zapominając o rozmowie i usiadł z bratem wokół ogniska.
- Mmm, na pewno nic nie chcesz? - zapytał odkrajając spory kawał skwierczącego mięska.
Medi zrobił się chyba nieco zielonkawy.
- N...nie. Naprawdę. Nie chcę.
- Twoja strata.- powiedział zajadając się.
Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo był głodny. Zjadał ze smakiem potrawę oparty o pień drzewa.
- Coś długo nie wraca. - powiedział nagle Medi.
- Mhm.
- Nie martwisz się?
- Nie.
- Ale jak coś się jej stało?
- Medi, jak kobieta mówi coś czego nie rozumiesz, najlepiej przytakiwać i siedzieć cicho.
- Ale...
- Cicho. - kontynuował Yunashi.
- No nie wiem. Boję się o nią.
- Ja nie.
- Wiesz, że w tych lasach grasują potwory?
- Gorsze od smoków? - zaśmiał się.
- Nie ale... jak jakiś ją właśnie pożera?
- To się zatruje.
- No Yuuuni.
Warknął coś pod nosem i spojrzał na niebo.
- Ile czasu minęło?
- Dwie godziny chyba.
- Dałbym jej jeszcze dwie...
- Yunashi!
- No dobra. Ale jak będzie mi chciała coś zrobić z oczami, to ty masz MNIE bronić.
- Jasne.
Yunashi, mamrocząc coś pod nosem ruszył ostrożnie w kierunku gdzie zniknęła dziewczyna. Po kilku minutach doszedł do sporego spadku i jeziorka. Oczywiście poślizgnął się i z głośnym krzykiem zleciał wprost do wody obok kąpiącej się Lurinny. Wynurzył się parskając i zobaczył jej groźną minę.
- No witam, uff ale dziś paskudna pogoda nie? Nie możesz mnie zabić. To był wypadek!
<Hehe Lurinna? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz