.

.
.
.

czwartek, 27 listopada 2014

Od Alastora - Cd. Annabeth

Czarownik spojrzał na nią równie zaskoczony co speszony i szybko wstał. Chwycił ją za ramiona zaraz potem, podnosząc do pionu.
- Wybacz. - nadal był lekko czerwony. - Następnym razem ja stoję z tyłu. Abyś mogła na mnie wylądować. - dodał z dziwnym uśmieszkiem.
- CO!? - wymierzyła mu słaby cios w ramię.
- Poza tym, jakbym chciał ci coś zrobić, nie stałabyś tu teraz.
Zmierzyła go takim wzrokiem, że wolał zamilknąć dla własnego bezpieczeństwa. Poszukała zaraz potem deski i pisnęła cicho. Lewitujący przedmiot mknął szybko przed siebie bez pasażerów.
- Musimy ją zatrzymać! - krzyknęła.
Alastor westchnął średnio zainteresowany. Zaczęła go już męczyć cała ta sytuacja.
- Po co? Nie zatrzyma się samo?
- Ma bardzo duży ładunek i zanim stanie, minie...
- Dobra, rozumiem. Ale... - zastanowił się chwilę.
Czy mógł zaryzykować? Nikt nie wiedział dotąd, że jest czarownikiem. Gdyby to wyszło na jaw, miałby spore problemy i odebrano by mu członkostwo w Powietrznych Wilkach. Dziewczyna jednak biegła już, goniąc deskę. Nie miała większych szans. Przedmiot mknął przed siebie z niesamowitą prędkością.
- Poczekaj! - krzyknął chłopak i również zaczął biec.
Annabeth miała lepszą od niego kondycję i w końcu nie mógł już kontynuować pościgu. Musiał jednak coś zrobić. Rozważył zignorowanie wszystkiego i powrót na statek. Z drugiej strony jednak chciał nadal nieco się pobawić, a może w przyszłości również skonstruować własną deskę? Ale czy potrafił zaryzykować?
Skierował dłoń na mknący przedmiot. Zabłysnęła zielonym promieniem i wystrzeliła wiązkę która oplotła ją, unieruchamiając jak magiczna pajęczyna. Ann przystanęła zaskoczona i spojrzała w jego stronę. Łapała szybko powietrze po ostrym biegu, a czarownik zakończył w tym czasie zaklęcie. Deska stanęła i delikatnie lewitowała nad ziemią. Alastor podszedł do dziewczyny z nieciekawą miną.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz. - powiedział mierząc w nią palcem. W oczach zabłysły niebezpieczne, zielone iskierki. - Będę zmuszony nie być tak miły. Myślisz, że ktoś by zobaczył twoje znikniecie? Zapewniam, że nie.
Musiał być stanowczy. Nie mógł sobie pozwolić na błąd i spalenie wszystkiego co do tej pory osiągnął z takim trudem. Przeczesał dłonią włosy nadając im bardziej roztrzepany charakter. Widział w jej oczach coś dziwnego. Nie bała się... była tylko zaskoczona jego nagła reakcją.
- Słuchaj. Jeśli to się wyda, w najlepszym wypadku zniszczą mój statek. A w najgorszym zabiją mnie lub umieszczą w katakumbach. Jestem czarnoksiężnikiem, a takich tu nie przyjmują i darzą nienawiścią.

<Annabeth? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz