.

.
.
.

wtorek, 25 listopada 2014

Od Tari - Cd. Dantego

Odprowadziła mężczyzn do wyjścia. Słysząc ostatnią wypowiedź Dantego podjęła decyzję. Grube drzwi zamknęły się z trzaskiem. Elfka położyła wskazujący palec na dolnej wardze.
- Za dwie godziny... zapamiętaj Tari...- wyszeptała
Przeszła kilka kroków z niemym wyrazem twarzy, po czym podskoczyła jakby zajęta ogniem.
- Ale skąd mam wytrzasnąć konia i ewentualną broń w mniej niż dwie godziny?!- krzyknęła, łapiąc się za głowę- Głupia! Że też o tym nie pomyślałam!
- Anor, dlaczego tak panikujesz?- do korytarza weszła właścicielka gospody
- Muszę mieć miecz i konia, inaczej nie będę mogła im pomóc...- wymruczała
- Może coś na to poradzę, chodź za mną.
Starsza kobieta złapała Din za rękę i pociągnęła do pokoju, który dotąd był zamknięty na klucz. Elizabeth Gure zapaliła świeczkę ruchem dłoni.
- Pani jest...
- Mój ojciec był żywiołakiem, matka człowiekiem z krwią czarownicy. Długa historia. Lepiej przejdź się i wybierz coś dla siebie.
Fioletowe oczy dziewczyny błysnęły z zachwytu. Miała przed sobą salę pełną różnej broni, a nawet wiele różnych typów zbroi. Na samym końcu połyskiwały kamienie o magicznych zdolnościach.
- Należała pani do Wojowników Helados?
- Mylisz się moja droga. Szkoliłam się samodzielnie. Byłam niezależna i nadal jestem. A teraz sz... zapomniałabym!- zlustrowała ją wzrokiem- Jesteś taka jak ja kiedyś... mam dla ciebie idealny zestaw.
Staruszka podeszła do wysokiej szafy. Z kieszeni płaszczyka wyciągnęła srebrny kluczyk. Włożyła go do dziurki, pod klamką i przekręciła go. Rozległo się ciche skrzypnięcie, a drzwi otworzyły się. Elfka bez wahania, zapewne niesiona ciekawością, znalazła się tuż obok. To co zobaczyła nieomal zwaliło ją z nóg. Na środku stała przepiękna zbroja, po prawej wisiał miecz, którego jedna część ostrza była zrobiona z diamentu, a druga z metalu. Koroną była spora tarcza.
- Piękne...- wyszeptała
- Teraz są twoje. No już, pomogę ci się ubrać, ale najpierw załóż jakieś spodnie.- ponagliła Anor ruchem dłoni
Posłusznie wykonała polecenie, po chwili wróciła.
***
Mały chłopiec przyprowadził wielkiego, karego ogiera. Tari poruszyła palcami, potem ręką. Ciężko było się jej przyzwyczaić do zbroi. Na całe szczęście odpuściła sobie hełm, ponieważ udusiłaby się. Z pomocą towarzystwa zasiadła na koniu.
- No Jaronie, teraz mnie poprowadzisz.- szepnęła do końskiego ucha
Odpowiedział jej rżeniem. Zwierze, a dokładniej Shadow, przywlókł się do zebrania i zaskrzeczał cicho. Miał zamiar iść z nimi, czemu pani nie sprzeciwiła się.
- Życzcie mi powodzenia i żebym nie zemdlała.- zasalutowała chichocząc
- Powodzenia Słoneczna Panno.
Rumak ruszył galopem. Po upływie kilku minut byli na miejscu. Niektórzy wojownicy zaskoczeni zwrócili miecze w stronę przybyłych.
- Spokojnie!- rozbrzmiał głos Dantego
Jak potulne owieczki odsunęli się, a z tłumu wyszedł rycerz w czarnej zbroi. Popatrzył na znajomą z niedowierzaniem. Pewnie na początku jej nie rozpoznał. Oto przed nim była kobieta w zbroi, trzymająca niezwykły miecz. Włosy miała związane w wysoki kucyk, a twarz nie wyrażała żadnych emocji.
< Dante?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz