- W... Wiem... jakie... jakie zasady obowiązują członków gildii Powietrznych Wilków, większość mieszkańców wie i chroni takich jak ty. Zwłaszcza moi znajomi, to znaczy osoby z północnego przedmieścia. - podniosła deskę- Więc nie pisnę ani słówka o tym jakie masz zdolności. A teraz przepraszam, muszę jeszcze coś załatwić. Jeśli czegoś byś chciał, to w centrum jest zakład krawiecki "Srebrna Gwiazda", tam możesz o mnie zapytać. Annabeth Blade albo Rudą. Jak kto woli. To żegnaj!
Rzuciła przedmiot, stanęła na nim i szybko zniknęła z pola widzenia nowo poznanego mężczyzny.
***
Wkroczyła dumnie do budynku, w którym matka rozwijała swój interes.
- Mam te materiały!- zawołała wchodząc
- Świetnie, przynieś je do pracowni!- dobiegł ją głos rodzicielki
- Już, już.- przesunęła nogą deskę, a ta trafiła pod stolik
Przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, które było oddzielone od głównej sali szarą kotarą. Położyła kolorowe zwoje na półce i usiadła ciężko.
- Dobry Boże! Annabeth, co ci się stało?!
- No ten...- spojrzała na brudną bluzkę- Mały wypadek przy pracy...
- Idź się przebrać, już! Tam masz zapasowy strój!
- Yhm... jak chcesz.
Posłusznie wykonała polecenie, po chwili miała na sobie podobne ubranie do poprzedniego. Włosy zawiązała w kucyk. Usiadła przy swoim "stanowisku pracy".
- To co mam dzisiaj robić?
- Przyszywasz dodatki do sukni.
Kiwnęła lekko głową, wiedziała, że zajmie to sporo czasu, który mogłaby poświęcić na spędzanie czasu ze swoją paczką. Bezzwłocznie zabrała się do pracy. Pierwszy diamencik przy dekolcie, potem drugi, trzeci... prawie skończyła, kiedy dobiegł ją głos współpracownicy matki.
- Annabeth, chodź tu dziecko!
Biegiem wybiegła z pracowni. Ledwo zdołała zatrzymać się przed wysokim chłopakiem.
- Alastor?!- zdziwiła się
- Tak, coś taka zaskoczona?
- Myślałam, że odpuścisz sobie naszą znajomość.
- Dlaczego?
- Bo nie mam zbyt dużo czasu dla znajomych? Ale skoro już tu jesteś to urządzę ci drugą lekcję.- odwróciła się do niego plecami- Mamo wychodzę i nie wiem kiedy wrócę!- wrzasnęła
Złapała go za nadgarstek, drugą ręką podniosła deskę i oboje wybiegli z zakładu. Zatrzymali się dopiero w małym parku. Puściła go.
- To jak, zaczynamy?- zapytała
< Alastor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz