Gdy poczuł jej dotyk przyciągnął do siebie bliżej i również przytulił. W końcu skoro ona mogła dlaczego nie on? Zobaczył, że ślicznie się rumieni i upomniał siebie w myślach o niestosowności zachowania.
- Wybacz. - powiedział ponownie przyjmując maskę.
Opuściła głowę, wodząc wzrokiem po podłodze.
- N...nic się nie stało. - powiedziała odgarniając włosy za ucho.
Przeszedł się kawałek do okien. Na zewnątrz szalała paskudna pogoda. Można powiedzieć, że była ona odpowiednikiem burzy. Niebo było czerwono czarne, wiał niezwykle mocny wiatr a w powietrzu szaro było od pyłów wulkanicznych. W takich chwilach wszyscy byli uziemieni w domu.
- Dziś nie będziesz miała więcej rannych. Póki co utrzymujemy nasze pozycje na granicach. Nikt nas nie atakuje, a bariera magiczna którą wzniesiono dawno temu działa w dwie strony.
Spojrzała zaskoczona.
- Chcesz powiedzieć, że nie będę tu dłużej potrzebna?
Omal się nie zachłysnął.
- NIE! Absolutnie... znaczy się... - zapanował nad emocjami. - I tak cię nie wypuszczę.
- Słucham? - wpatrywała się w niego ze zdumieniem. - Jak to?
Zmrużył oczy i zaczął nerwowo chodzić po komnacie.
- To nie znaczy, że jesteś więźniem. Nie miało tak brzmieć... raczej... - zaczął gestykulować. - Po prostu jesteś niezastąpiona ale dziś masz wolne.
Zrobiło mu się gorąco gdy na nią spojrzał. Dlaczego nie wiedział co powiedzieć? Jaki czar rzuciła, że zapomniał języka?
- Wolne? Nie potrzebuję.
Podszedł do niej z nieprzejednanym wyrazem twarzy.
- Potrzebujesz. Zabieram cię na obiad.
<Clarisso? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz