.

.
.
.

środa, 26 listopada 2014

Od Selthusa - Cd. Matafleur

Selthus widząc tak radykalną zmianę, omal się nie przewrócił. Oczy przybrały kształtów spodków i dosłownie zapomniał języka w gębie. No tego się nie spodziewał. Tak przecież ryzykował drażniąc ją! Mogła go zjeść na śniadanie. Szczegół, że dostałaby zatrucia co z radością by jej zaserwował. Otrząsnął się z ponurych myśli i spojrzał na Czarnego Maga.
- Co tu robisz? To MÓJ rewir. - warknął przyjmując groźną minę.
Było to nieco utrudnione przez mokre szaty. Nieznajomy wskazał kosturem smoczycę szczerzącą niebezpiecznie kły.
- To bydle jest sługą światła. Z przyjemnością zawieszę jej łeb nad kominkiem.
Gdyby Selthus miał czas zareagować, powiedziałby zapewne: No chłopie, doigrałeś się.
Smoczyca była jednak szybsza. Skoczyła z głuchym warkotem na maga i zaatakowała z furią. Namtaru była jednak sprawnym obrońcą. Odbiła jej atak trującymi odnóżami, wydając paskudny krzyk. Odepchnęła Matafleur do tyłu szczerząc się bezczelnie.
- Nic nie zrobimy? - warknął Albis.
Selthus wzruszył ramionami.
- Czy ja wiem... mam wrażenie, że ona nas pożre gdy będzie po sprawie.
- Nie zrobiła dotąd tego. - upierał się młodzieniec.
- Ale zapewne miała zamiar.
Tymczasem Matafleur odparła kiepski atak maga. Ciekawą miał minę gdy spostrzegł, że kula jadowicie zielonego ognia nie zrobiła jej najmniejszej krzywdy.
- Nie stój tak! Zabij ją! - warknął nagle do Selthusa.
Nekromanta chwycił mocniej kostur i zastanawiał chwilę. Smoczyca była zbyt zajęta odpieraniem nieustannych ataków bestii i nie mogłaby się przed nim obronić. To był idealny moment na atak. Inna sprawa, że nie istniało zaklęcie którego mógł na niej użyć. Może jedynie jakieś pośrednie którymi nie bardzo chciał sobie zawracać głowę. Wykonał zwinny obrót i wystrzelił nekromantycznym ogniem w Namtaru. Krzyknęła przerażająco, podkulając ranną, nadpaloną kończynę. Czarny Mag dostał szału. Zaczął tworzyć kilka szybkich zaklęć przywołujących duchy i nieumarłych. Spod ziemi wychodziło ich coraz więcej. Na niewielkiej przestrzeni zrobiło się tłoczno.
- Zapłacisz za tą zdradę. - wysyczał wściekły.
Selthus westchnął i wydobył z woreczka jedną, czarną runę. Było mu szkoda jej zużywać, ale niestety nie miał większego wyboru. Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na nadal walczącą smoczycę, która chyba zdobyła w końcu przewagę. Zionęła ogniem prosto w przeciwniczkę nie mjącą dokąd uciec.
- Jak już mówiłem, jesteś na moim terenie. Nie lubię tego. - powiedział strasznym głosem i zdusił kamyk.
Po okolicy rozniósł się donośny odgłos tłuczonego szkła. Niebo natychmiast zrobiło czarne od burzowych chmur. Błysnęły nieśmiało błyskawice. Jego przeciwnik zaśmiał się okrutnie.
- Doprawdy, żałosne...
Zaraz potem nastąpił atak. Olbrzymi słup połączonych błyskawic uderzył w czarownika spopielając w kilka sekund. Przywołane przez niego stwory rozpadły się z trzaskiem, a Namtaru krzyknęła przeraźliwie, dobijana przez smoczycę. Zaraz potem niebo ponownie przybrało normalną barwę, jakby nigdy nic się nie stało.
- No, to by było na tyle jeśli chodzi o sąsiadów. - wyszeptał Selthus.

<Matafleur? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz