Luania weszła po skrzypiących schodach na górę, do zajmowanego pokoju. Gdy tylko zamknęła drzwi natychmiast spakowała kilka rzeczy które stanowiły jej dobytek i otworzyła okno. Miała z góry opłacony pobyt jeszcze na tydzień, więc nie czuła wyrzutów sumienia opuszczając szybciej gospodę. Wiedziała, że skoro dziwny zabójca, cień czy złodziej wiedział gdzie mieszka, musiała się przenieść. Chociaż z lekkim żalem stwierdziła, że pewnie już nigdy go nie zobaczy. Była głupia skoro sądziła, że miałby jakiekolwiek skrupuły przed zadaniem jej śmierci. Jak każdy inny zresztą. Zmieniła formę na mniej widoczną Asury i pomknęła dachem przed siebie. Musiała uciekać z miasta. Przecież i tak została tu już zbyt długo. Ale przyzwyczaiła się do ludzi z Powietrznych Wilków. Czy potrafiłaby to zostawić? Gdyby na szali ustawiono jej życie, jak najbardziej. Zacisnęła usta i zeskoczyła na ziemię w ciemnych ogrodach. Rozejrzała się czy nikt jej nie widział i zniknęła w mroku.
Biegła już jakiś czas, przeskakując zwinnie pomiędzy zwalonymi konarami. Omal by się nie potknęła ale w porę zachowała równowagę. Przystanęła, oddychając z trudem. Było bardzo zimno. Białe obłoczki unosiły się nad ziemią, dodając koszmarnego charakteru otoczeniu. Ruszyła pewnym krokiem przed siebie. w pewnym oddaleniu wznosiła się zrujnowana brama cmentarza dla ubogich. Praktycznie najmniej uczęszczane miejsce po zmroku. Normalni ludzie unikali go jak ognia. Chodziły bowiem pogłoski, że jest nawiedzone, pełne wampirów i innych pokrak, czyli wszystkiego do czego przywykła dziewczyna. Odetchnęła spokojniej, czując pod stopami cmentarną ziemię. Wiedziała, że pochowani tu ludzie i inne rasy nie dadzą jej skrzywdzić. Wystarczy poprosić o ochronę. Skierowała się do odległej, nieco podupadłej krypty. Wejście było zapewne kiedyś zapieczętowane zaklęciem, ale chyba ostatnio ktoś je przełamał. Wrota nadal pozostawały zamknięte. Nacisnęła delikatnie na zimną powierzchnię. Ustąpiły dopiero po chwili. Z głośnym zgrzytem uchyliły się nieznacznie. Przekroczyła próg i zamknęła je za sobą. Kiepskie miejsce na nocleg, ale bywały gorsze.
Rozejrzała się wokół i natychmiast zorientowała, że nie jest sama. Na niektórych kamiennych sarkofagach ktoś zapalił świece. Gdy skupiła wzrok spostrzegła postać w odległym kącie. Wysoki mężczyzna stał i wpatrywał się w nią ze spokojem. Omal nie umarła ze strachu. Gdy jednak się poruszył, odetchnęła z lekkim uśmiechem.
- Selthusie, przestraszyłeś mnie.
Nekromanta uśmiechnął się lekko.
- Nie miałem takiego zamiaru. Co tu robisz?
Wzruszyła ramionami i rzuciła pakunek z rzeczami w sąsiedni kąt.
- Uciekam. Jak zawsze, a ty?
- Szukam pewnej duszy. - powiedział tym swoim strasznym szeptem.
Zadrżała. Niby nie miała nic przeciw niemu, ale był Czarnym Magiem. Bardzo wysoko postawionym w hierarchii Przymierza Przeklętych. Zawsze czuła się przy nim nieswojo.
- Ale nie mojej?
Mruknął coś pod nosem niezrozumiale. Po podłodze przebiegł szybko jakiś ciemny kształt. W porę przypomniała sobie, że on zawsze wszędzie łazi z tym swoim zwierzątkiem i podskoczyła, siadając na sarkofag. Z dala od zębów poczwary.
- Gdybym szukał ciebie, nie czekałbym aż do mnie przyjdziesz , Luanio.
Zadrżała myśląc gorączkowo w co się wpakowała? Opcja spędzenia nocy z Selthusem w krypcie była wprost koszmarna, ale większego wyboru nie miała.
<Ifrysiku? Trudno ją chyba będzie znaleźć xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz