.

.
.
.

wtorek, 25 listopada 2014

Od Ifrysa Cd Luanii

Dostrzegłem poczwarę nachyloną nad dziurą w podłodze szykującą się do skoku.
- Uciekaj! - pchnąłem dziewczynę w stronę wyjścia. Odbiegła kawałek, jednak przystanęła po chwili z wahaniem spoglądając przez ramię - Na co czekasz ?! - wrzasnąłem.
Tymczasem wampir rozpadł się na stado uskrzydlonych myszy i pomknął w stronę białowłosej elfki. Niewiele myśląc przybrałem postać mgły i otoczyłem drobną sylwetkę w samą porę, by uchronić przed zębami niewielkich stworzeń. Nietoperze odleciały w ciemny kąt, stając się na powrót straszydłem w jednym kawałku. Ostre kły zalśniły w słabym blasku księżyca wpadającego przez okno. Pozostawiłem dziewczynę pod ścianą i ruszyłem w stronę wampira. Błyskawicznie przeciął ciemne opary szponiastą łapą, wypowiadając przy tym słowa w świszczącym języku. Upadłem na drewnianą podłogę w ludzkiej postaci z krwawiącymi pręgami na piersi. Natychmiast przewróciłem się na brzuch, unikając zaciśniętej pięści uderzającej z hukiem w podłogę. Przegniłe deski eksplodowały tysiącem odłamków i drzazg. Prędko podniosłem się z ziemi, myśląc gorączkowo. Widać bestia stawała się dużo słabsza jako stado nietoperzy.
podsunęło mi to pewien pomysł. Podbiegłem do nieznajomej i objąłem mocno ramionami. Z trudem zdołałem nas oboje przemienić w mgłę. Już jako opar wystrzeliłem przez dziurę w suficie na pierwsze piętro, kierując się w stronę najodleglejszego pokoju. Wreszcie w kącie naprzeciw wejścia do pomieszczenia oboje odzyskaliśmy ludzką postać.
- Stań za mną! - syknąłem, wpychając elfkę za własne plecy.
Tak, jak się spodziewałem, wampir wpadł do pokoju niczym chmara roztrzepotanych, piszczących stworzeń. Wyciągnąłem rękę przed siebie i dmuchnąłem. Być może wyglądało to jakbym zionął ogniem. W rzeczywistości rozpaliłem płomień, a oddechem skierowałem żywioł na strzygę. Z kilkudziesięciu gardeł wyrwał się okrzyk bólu i konania. Jeszcze przez chwilę kilka niedobitków latało po pomieszczeniu, przypominając latające pochodnie. Wreszcie ostatni z nietoperzy padł martwy na deski. Wściekły i mocno osłabiony oparłem plecy o ścianę, równocześnie ramieniem odcinając dziewczynie drogę ucieczki.
- Powinienem cię zabić! - szepnąłem zawzięcie łapiąc powietrze - Próbowałem cię znaleźć i ostrzec.... Ten dom jest przeklęty... - kolejny łapczywy wdech - Takich stworzeń może być tu więcej.... - wydyszałem.
Widocznie przemiana dwóch istot w mgłę pochłonęła o wiele więcej energii, niż przewidziałem.

<Lumen? W nogi...?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz